I Strona główna I Wiadomości I Kultura I Sport I Pogoda I Turystyka I Narty I Kościół I

I Radio Alex I Głos Ameryki I Z peryskopu... I DH Zakopane I Telefony I Apteki I

I Reklama I Ogłoszenia I Muzyka I Video I Galeria I Archiwum I O Watrze I
Olimpijczycy z Zakopanego - Bronisław Czech...

(29.03.2006) Wojciech Szatkowski: "Najwszechstronniejszy polski narciarz…Bronisław Czech należy z pewnością do postaci, którymi polskie narciarstwo i Zakopane może się szczycić. Trzykrotny olimpijczyk, wielokrotny mistrz Polski, człowiek o szerokich horyzontach i zainteresowaniach, był i jest wzorcem do naśladowania dla naszej młodzieży.

Jeśli chodzi o skoki narciarskie to był znakomitym zawodnikiem. Jego styl był zbliżony do norweskiego, Bronek w locie kładł się na narty, zbliżając się do stylu aerodynamicznego, prezentowanego przez najlepszych Norwegów. Stał się bohaterem sportowym, najlepszym, obok Stanisława Marusarza polskim narciarzem przełomu lat dwudziestych i trzydziestych. Był także wspaniałym taternikiem, którego partnerami byli między innymi: bracia Schiele, Jerzy Ustupski, Stanisław Motyka  i Wiesław Stanisławski - jeden z największych asów taternickich przedwojennego pokolenia, a Aleksander Schiele powiedział o Bronku: - bez wątpienia należał on do najlepszych taterników młodej generacji. Miał w życiu wiele pasji, także pięknie malował na szkle i rzeźbił. Uprawiał lekkoatletykę i uzyskał najwyższą klasę pilotażu jako pilot szybowca, grał doskonale w ping-ponga. Kilkakrotnie brał udział w sztafecie Zakopane – Morskie Oko – Zakopane, kiedy sztafeta jego klubu SN PTT wielokrotnie zajmowała pierwsze miejsce. Oprócz narciarstwa Bronek czynnie uprawiał taternictwo, był ratownikiem TOPR, uprawiał szybownictwo, znakomicie rzeźbił w drzewie, pisał też wiersze. Według. Encyklopedii sportu z 1992 r. 17 razy Bronek zdobył tytuł narciarskiego mistrza Polski Mistrzostwo: w zjeździe (1929, 1937), slalomie (1936), kombinacji alpejskiej (1936, 1937), w skokach (1928), kombinacji klasycznej ( 1928, 1934, 1937) i sztafecie 5 razy 10 km (1927, 1928, 1929, 1930, 1931, 1932, 1933), oraz 4 razy 10 km (1936). Bronek był 3-krotnym rekordzistą Polski w długości skoku - do 63 m (1929), 2- krotnym Mistrzem Czechosłowacji: w biegu na 18 km (1934) i kombinacji klasycznej (1934). Był pierwszym polskim narciarzem o klasie międzynarodowej, drugim  w tym okresie był klubowy kolega Bronka – Stanisław Marusarz. Pierwszym wielkim sukcesem bronka było zdobycie tytułu międzynarodowego mistrza Austrii w kombinacji norweskiej w 1927 r.[1].

Tak relacjonował Bronek ten sukces na łamach „Przeglądu Sportowego”:

 „...bardzo mi pomogło wtedy szczęśliwe nasmarowanie. Skombinowałem smary schielowskie, „lepniak” i „Medium” i mieszanina ta okazała się dobra. Najzabawniejsze jest to, że wygraliśmy mistrzostwa Austrii na smarach schielowskich., które przyniosły nam szczęście. Jadąc w tamtą stronę mieliśmy się zatrzymać w Wiedniu i kupić sobie smarów. Okazało się jednak, że nie ma na to czasu i zostaliśmy zdani na łaskę świeżej produkcji naszego znakomitego reprezentanta „klasy starszych”. Biegnę więc sobie przygotowany na „pełną” osiemnastkę, jak uprzedzali Austriacy., a tu nagle po pięćdziesięciu minutach widzę, że to koniec tej całej parady. Jeszcze kilkadziesiąt sekund i meta, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu. Pytam o czas: 50minut 50 sekund !!! Nie, takich cudów nawet Norwedzy nie dokonują. Okazało się później, co przyznali sami organizatorzy, że trasa nie miała więcej niż 12 km. Czas mój mimo to wywołał sensację wśród Austriaków. Drugim powodem zainteresowania się mą osobą, wyrażanym najrozmaitszymi wykrzyknikami zdumienia, były moje półbuciki, w których biegałem. Są to zwyczajne pantofle ze ściętym nosem i kanciastą na przodzie podeszwą. Biegnie się w nich daleko wygodniej niż w butach, które chociażby najlepiej skrojone i uszyte dają zawsze pewien ucisk na kostkę. W pantoflach nie czuję pracy nóg. Jest to szczegół, ale na przestrzeni 18 km wszystkie szczególiki urastają do rozmiarów przykrych i utrudniających. W biegu tym pokonałem najgroźniejszego dla nas konkurenta Rattaya, o 1 minutę 25 sekund na jego własnym, dobrze mu znanym terenie. To dodało znaczenia mojemu wynikowi w moich własnych oczach. ...skoki odbywały się w najfatalniejszych warunkach, jakie sobie można wyobrazić, bo przy huraganowym prawie wietrze. Na terenowej skoczni z śnieżnym progiem wykazaliśmy jednak, że Polacy zrobili duży postęp w skokach. W pierwszej kolejce ustanowiłem rekord Raxu 33.5 metra. W drugim skoku wybiłem się na jakieś 32 metry. Gdy znajdowałem się w powietrzu na kulminacyjnej wysokości, potężne uderzenie wiatru zniosło mnie o cztery metry na lewo (!), poza nawias śnieżny, który kończył się około 27 m. Zamiast wylądować na zeskoku, zostałem rzucony na lód, poczułem piekielne uderzenie w głowę i półprzytomny, wykonawszy na stromym zboczu kilkanaście koziołków, poleciałem w dół. Tak się zemścił Rax za pokonanie jego skoczni. Podnosząc się po tym upadku, największym z wszystkich dotychczasowych moich wywrotek, czułem, że momentalnie cały puchnę: głowa, twarz, ręka, noga i nieszczęsny bok, na który mnie rzuciło!”[2]                                                  

St. Moritz (1928)

 Pierwszą olimpiadą zimową Bronka był wyjazd na Igrzyska do St. Moritz w Szwajcarii, gdzie rozegrano II Olimpiadę Zimową w dniach od 11 do 19 lutego 1928 r. W biegu do kombinacji klasycznej (konkurencję tą nazywano wtedy biegiem złożonym – W.S) Bronek zajął doskonałe 5 miejsce, pozostawiając na sobą wielu europejskich asów narciarstwa, jak chociażby znakomitego biegacza z Czechosłowacji, Ottokara Nemeckego i wielu innych.

            W konkursie skoków największą nadzieją naszej ekipy był znowu Bronek, niestety,  skok na 56 m zakończył się jego upadkiem. Mimo to, w drugiej serii, osiągnął 60, 5 m, w pięknym stylu, który wywołał zachwyty wśród zgromadzonych kibiców. Upadek z pierwszej serii spowodował, że w kombinacji Bronek spadł na 10 miejsce, a mógł sięgnąć nawet po medal. Zwycięzcą całej kombinacji został król nart na tej olimpiadzie, Norweg Johan Groetumsbraaten. Oto wyniki biegu złożonego (kombinacji klasycznej) w St. Moritz (1928), gdzie Bronek zajął 10. miejsce. Był to najlepszy wynik w historii polskiego narciarstwa za lata 1920-28.

 

Nazwisko i miejsce  zawodnika

Pochodzenie (kraj)

Wynik w biegu złożonym

1. Groetumsbraaten

Norwegia

17.833

2. Vinjarengen

Norwegia

15.302

3. Snersrud

Norwegia

15.021

4. Nuotio

Finlandia

14.927

5. Jaarvinen

Finlandia

14.810

6. Eriksson

Szwecja

14.593

7. Boeck

Niemcy

13.260

8. Kolterud

Norwegia

13.146

9. Nemecky

Czechosłowacja

12.990

10. CZECH Bronisław

POLSKA

12.635[3]

Wielki szus z Kasprowego Wierchu

             Jednym z największych sukcesów Bronka było zwycięstwo w  biegu zjazdowym z Kasprowego podczas Narciarskich Mistrzostw Świata FIS rozegranych w Zakopanem w 1929 r. Bieg zjazdowy rozegrano na Kasprowym Wierchu w dniu 2 lutego 1929 r. w dwu etapach. Pierwszy: ze szczytu „Kasprowej Góry” na Halę Gąsienicową, drugi: z Kopy Magury na Halę Olczyską. Do startu zgłosiło się 31 zawodników. Oto opowieść Bronka o biegu zjazdowym, który dał mu nieoficjalny tytuł mistrza świata.

W pogoni za Brackenem

                Nie przypuszczałem, obserwując kolegów Polaków, którzy byli przede mną, iż ustoję owego szusa przez kocioł, toteż w miejscu pierwszego upadku Brackena, postanowiłem szczególnie uważać. Jechałem szeroko, jak tramwaj i nisko, puszczając szusa wprost w fałdy, nawiane w tym miejscu.

  Cudem udało mi się ustać. Jednak w dalszej jeździe z nadmiaru radości i... nieumiejętności wyjścia z szusa zaryłem w śnieg tuż przed trzecią bramką.Zbierałem się bardzo szybko, ale z samej emocji wydało mi się to wiekiem. Pozbierawszy się, wstawiłem narty w trasę jak w szyny i „bobowaniem” zawalałem dalej.

Gratulacje P. Prezydenta

Chwilę po tym, na mecie, gdy okazało się, że mam najlepszy czas, 18 sek. lepszy od Brackena, zostałem wezwany do Pana Prezydenta Rzeczypospolitej, który ze specjalnej trybuny przyglądał się zawodom Pan Prezydent  po krótkiej rozmowie pożegnał mnie życząc mi zwycięstwa w drugim etapie. Chwila ta utkwiła mi na zawsze w pamięci. I choć w drugiej części Bracken zyskał na mnie 15 sekund, jednak po wyrównaniu czasów miałem jeszcze trzysekundową nadwyżkę, która zadecydowała o mym ostatecznym zwycięstwie...

Po jednym dniu odpoczynku odbyła się osiemnastka, w której brałem udział, startując do kombinacji. Udało mi się zająć tutaj dobre miejsce, najlepsze z Polaków, co wraz ze skokami dało mi ogólnie czwarte miejsce w kombinacji za Viniarengenem, Jaerviinenem i jeszcze  jednym Norwegiem. W otwarty konkursie skoków zająłem wtedy 10 – te miejsce, mając w obu skokach koło 60 metrów.

            Rok 1929 był dla Bronka wyjątkowo udany jeśli chodzi o wyniki sportowe. Po zakopiańskim „fisie” startował w narciarskich mistrzostwach Czechosłowacji w Szczyrbskim Jeziorze (4. w biegu na 18 km i 6 w skokach). Następnie brał udział w Mistrzostwach HDW w Westerowie zajął pierwsze miejsce w skokach i biegu zjazdowym. Potem startował w Mistrzostwach Finlandii w Lahti (zawody rozegrano od 8-9 III) i w bardzo silnej konkurencji Skandynawów, można powiedzieć w samej „jaskini lwa”, jaką było Lahti, jedno z centrów skandynawskiego narciarstwa,  był 9 w biegu na 15 km, 7 w kombinacji norweskiej. Największym sukcesem Bronka był udział w konkursie skoków, gdzie zajął 5. miejsce stając się dzięki brawurowym skokom ulubieńcem publiczności. Prawdziwym „koncertem” talentu Bronka stał się kolejny konkurs skoków w Helsigforsie, gdzie był drugi, otrzymując najwyższą notę za styl. Entuzjazm wywołany startem naszego zawodnika był ogromny, a na jego ręce złożył gratulacje poseł polski P. Charwat. Podczas zawodów FIS w Holmenkollen (1930 r.) startował we wszystkich konkurencjach: kombinacji norweskiej, biegu na 17 km, skokach i biegu na 50 km. Holmenkollen dostarczyło Bronkowi nowych doświadczeń, podpatrzonych u skandynawskich mistrzów, przede wszystkim podsunęło mu myśl, aby unowocześnić trasy biegowe w kraju i upodobnić je do nowoczesnych wzorców skandynawskich. Opowiedzmy teraz o kolejnej pasji tego nieprzeciętnego człowieka jaką było taternictwo.

Aleksander Schiele o Bronku…

Jednymi z najbardziej czynnych działaczy klubu SN PTT w Zakopanem byli bracia Schiele. Mimo różnicy wieku znali Bronka doskonale i można powiedzieć, że Bronek Czech był wychowankiem Kazimierza Schiele. Razem chodzili na wycieczki narciarskie w góry, na letnie i zimowe wspinaczki. Tak wspomina Bronisława Czecha Aleksander Schiele:

„Przede wszystkim był ona znany ogółowi społeczeństwa jako zawodnik narciarski – doskonały zarówno w biegu, jak w skoku i w zjeździe, a więc najlepszy w tak zwanej kombinacji podwójnej, na którą składają się aż cztery różne konkurencje: bieg i skok, zjazd i slalom. W biegu narciarskim niezwykłą była jego sprawność techniczna, z niesłychaną lekkością i szybkością pochłaniał on kilometry, świetnie przy tym pracując kijkami i pokonując wszelkie przeszkody z akrobatyczną zręcznością.

  W skokach narciarskich był on wówczas jednym z najlepszych w całej środkowej Europie, a skoki naszego mistrza cechowały pewność i spokój, majestatyczność lotu, estetyka i płynność ruchów. Zjazd dla Bronka w wyścigowym tempie był czymś naturalnym, w tym samym stopniu, jak upadek czymś nienaturalnym i wyjątkowym. Na nartach potrafił on wykonywać niewiarygodne wprost sztuki, graniczące z akrobacją, jego skoki w terenie przez kamienie, strumienie, lub krzaki kosodrzewiny – jego przeskoki przy pomocy kijków, ze zmianą o 180 stopni – jego „holendrowanie” na nartach, ewolucje i skręty tyłem, lub na jednej nodze, a przede wszystkim tak zwany walc na nartach – za każdym razem wzbudzały podziw wśród widzów.

Jako narciarz znany był w całej Polsce, lecz nie wszyscy wiedzą, że uprawiał on również inne sporty, przede wszystkim szybownictwo i sport wysokogórski. Uzyskawszy najwyższą kategorię pilota szybowniczego, marzył o karierze lotnika. Jako taternik należał on do najlepszych z młodej generacji okresu przedwojennego, a skalny świat pociągał go z nie mniejszą siłą, jak góry w zimowej szacie. Miał on za sobą cały szereg pierwszorzędnych wypraw skalnych i wiele pierwszych przejść. Dowodem jego sprawności taternickiej może być fakt, że słynną z trudności południową ścianę Zamarłej Turni przeszedł on 10 razy ...

Z Bronkiem łączą mnie piękne wspomnienia  z wielu wspólnie w górach przeżywanych chwil. Na pamięć przywodzą dwa momenty charakteryzujące Bronka, jako narciarza i taternika. Na kilka lat przed wybuchem wojny zaraz na drugi dzień po przyjeździe do Innsbrucku (gdzie odbywały się zawody narciarskie o Mistrzostwo Europy, tak zwane FIS) wybraliśmy się z Bronkiem kolejką linową na wspaniały grzbiet górski Hafelekar, wznoszący się imponująco bezpośrednio ponad miastem. Pierwszy etap zjazdu prowadzi niezwykle długim i stromym żlebem, w którym świetni narciarze austriaccy znajdują zawsze pole do popisu. Tym razem, wobec złej pogody i ciężkiego śniegu, u wylotu żlebu zebrało się tylko kilku miejscowych zawodników, którzy słysząc obcą mowę przestrzegali nas przed trudnościami zjazdu i radzili nam zawrócić. Usłyszawszy odpowiedź, że jednak spróbujemy, ufni w swoje siły, puścili się żlebem w dół. Wtedy zwróciłem się do towarzysza: „Broneczku, pokaż co potrafisz”. Patrzyłem jak Bronek wkrótce dogonił Austriaków, minął ich i sunął dalej wspaniałymi krótkimi christianiami. Zdumienie tyrolczyków musiało być wielkie, gdyż zatrzymali się i długo śledzili wzrokiem Polaka. Odczułem niezwykłe zadowolenie, że Polak potrafił zaimponować nawet takim mistrzom nart jakimi są Austriacy”.

Butelka piwa na Gąsienicowej…

Kończąc opowieść Aleksandra Schiele o Bronku przytoczmy jeszcze historię z Hali Gąsienicowej:

 A oto sielankowe wspomnienie ze schroniska Bustryckich na Hali Gąsienicowej. Znaleźliśmy się tam pod wieczór w upalny dzień w powrotnej drodze z gór do Zakopanego. Stary góral, szanowany powszechnie (Bustrycki- W.S) przyniósł nam z piwnicy kilka butelek piwa, ponieważ umieraliśmy z pragnienia. Bronek poczęstował chłodnym, pieniącym się piwem naszego miłego gospodarza. Góral wychylił duszkiem cały kufel i rzekł: „wspaniałomyślna rzecz”. Gdy ze wzruszeniem wspominam tę scenkę, myślę, że podobnie o młodym życiu Bronka można powiedzieć „wspaniałomyślem”  było życie tego niezwykłego człowieka {tekst ze zbiorów Pana Witolda H. Paryskiego}.

Wszechstronny jak nikt inny…

Oprócz tego, że Bronek był doskonałym zawodnikiem narciarskim warto podkreślić jego sukcesy w narciarstwie wysokogórskim. Uprawiał je w Tatrach Wysokich i Zachodnich, dokonując przy okazji treningów w terenie niesamowitych wręcz zjazdów, jak na przykład z Zawratowej Turni ścianą północno-zachodnią w stronę Hali Gąsienicowej, żlebem z Niebieskiej Przełęczy – warto dodać, że do dzisiaj są to trudne zjazdy, można więc śmiało stwierdzić, że Bronek stał się w Tatrach prekursorem taki dzisiaj popularnego w Alpach i Tatrach narciarstwa ekstremalnego – ski-extreme. Technika jego jazdy była wyborna, o czym opowiadała mi moja babcia, Maria Stopka-Olesiak, obserwująca Bronka zjeżdżającego Zawratowym Żlebem. Poruszał się na nartach lekko, sprawiając wrażenie, że trudna jazda wąskim żlebem nie sprawia mu żadnej trudności. Jechał pewnie opadając w dół wężowym śladem. Do jego niezwykłych wyczynów górskich należał między innymi szus z Koziego Wierchu do Doliny Pięciu Stawów Polskich, czy szus z Żółtej Turni na Dubrawiska. Zjechał też na nartach z Niebieskiej Przełęczy i dokonał wielu niezwykle trudnych (nawet do dzisiaj) zjazdów terenowych w tatrach Polskich i Słowackich.

Prowadził niezwykle intensywny trening, opisany w założonym przez Bronka zeszyciku „suche i mokre, letnie i zimowe treningi narciarskie”. Zeszycik ten założył we wrześniu 1929 r. i systematycznie wpisywał doń wszystkie swoje treningi. Trasy w górach, pokonywał przy użyciu kijków, naśladując bieg narciarski, czasami biegiem. Był tytanem pracy, niektórzy narciarze- jak wspomina Marian Woyna-Orlewicz- zaczynali treningi jesienią, tymczasem trening Bronka trwał cały rok!. Jednym z ulubionych treningów Bronka w okresie studiów były marszobiegi w Lasku Bielańskim, połączone ze skokami z wysokich skarp nad brzegiem Wisły, które według Bronka wpływały na wzmacnianie mięśni nóg. Wielką pasją Bronka było też szybownictwo, z którym po raz pierwszy zetknął się w 1932 roku w Winnej Górze koło Biegonic pod Nowym Sączem, gdzie odbywał się obóz szybowcowy. Po tym obozie Bronek uzyskał kategorię „B” pilota szybowcowego. W 1936 r. po odbyciu pewnej określonej ilości lotów na obozie szybowcowym w Ustainowej uzyskał tytuł instruktora szybowcowego. Oprócz sportu Bronek podjął studia, wiedział, że narty to nie wszystko i należy zdobyć wykształcenie i w 1932 r. rozpoczął studia na Centralnym Istytucie Wychowania Fizycznego.

W roku 1931 Bronisław Czech i Stanisław Marusarz wzięli udział w konkursie skoków narciarskich zorganizowanych we Włoszech w miejscowości Ponte di Legno, gdzie Bronek zajął drugie a Marusarz czwarte miejsce. Już po zakończeniu konkursu organizatorzy zaproponowali bicie rekordu ich skoczni, zarazem rekordu świata. Zgłosiło się tylko dwóch zawodników: Bronisław Czech i Stanisław Marusarz. pierwszy skakał Bronek i uzyskał 79, 5 metra a za swój piękny skok ( z upadkiem na zeskoku) otrzymał piękny puchar z napisem „recordo mondiale” – rekord świata. Po latach tak wspominał swój start: ...sprawa tak się przedstawia, na międzynarodowych zawodach narciarskich w Ponte di Legno we Włoszech na słynnej Tramplino Littorio skoczyłem 79,5m, uważałem, że skoczyłem z upadkiem, jednak sędziowie uznali ten skok za ustany ze względu na to, że upadłem dopiero po przejechaniu pewnej ilości metrów. No i zostałem mistrzem (czyt. rekordzistą) świata – ale na bardzo krótko, bo wnet mię pobili Norwedzy[4].

Lake Placid (1932)

Cały sezon zimowy 1931/32 upłynął w Zakopanem pod znakiem przygotowań do Zimowych Igrzysk w Lake Placid w Stanach Zjednoczonych. Nasi narciarze startowali w Zakopanem, na Mistrzostwach Podhalańskiego Okręgu Narciarskiego oraz kilkakrotnie wyjeżdżali na międzynarodowe zawody w narciarstwie w Czechosłowacji. W konkurencjach alpejskich i norweskich zaczęła wzrastać „gwiazda” wielkiego rywala Bronka- Stanisława Marusarza, który pokonał swego klubowego kolegę w biegu zjazdowym. Mimo to Bronek był zdecydowanym faworytem na wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Wyjazd ten odbywał się w atmosferze ogromnej nerwowości, ponieważ Polski Związek Narciarski nie dysponował wystarczającymi funduszami i skład polskiej ekipy olimpijskiej był ustalony dopiero prawie że w ostatnim momencie. W rezultacie wyjechało tylko pięciu narciarzy: Bronisław Czech, Stanisław i Andrzej Marusarzowie, Zdzisław Motyka i Stanisław Skupień. W Warszawie dołączyli do nich hokeiści, których koszty wyjazdu pokryła Polonia amerykańska. Polska ekipa wyruszyła 11 stycznia 1932 r. z Zakopanego, najpierw pociągiem do Warszawy, potem przez Niemcy do portu w Havrze. Tam znaleźli się na pokładzie transatlantyku „Ile de France”. W zbiorach rodzinnych Bronka zachowało się zdjęcie przedstawiające naszych olimpijczyków na tle okazałego transatlantyku. Czwórka narciarzy prezentuje się świetnie, są ubrani w dwurzędowe marynarki z orzełkiem w koronie na piersi. Noszą koszule z krawatem. Strój dopełniają typowe dla tego okresu spodnie narciarskie tzw. pumpy i kolorowe skarpety. Przed wyjazdem do nikomu nieznanego w Polsce Lake Placid (1932) pytano Bronka o zawody, a nawet o jego dietę narciarską. Ten z humorem powiedział: - Bez śniegu i cukru nie wyobrażam sobie zawodów narciarskich. Podróż przez ocean w styczniu z pewnością nie należała do przyjemnych - wszyscy narciarze chorowali. Za to podczas podróży Bronek popisał się umiejętnością doskonałej gry w ping-ponga i zwyciężył w konkursie rozegranym na pokładzie transatlantyku. W Nowym Jorku zaś zachwycił ich ogrom wielkiego miasta  z jego wielojęzycznym tłumem, wieżowcami - szybko wyjechali do Lake Placid, gdyż jak najszybciej chcieli trenować. W olimpijskim mieście przywitał ich rzęsisty deszcz z nieba, który trwał kilka dni, uniemożliwiając treningi. Dlatego Bronek pisał do siostry Stanisławy: - Cudna jest ta Ameryka, ale za nic bym tu nie siedział. Morze nie zrobiło na mnie wcale wrażenia, a w Nowym Jorku stanowczo za dużo ludzi... Niedługo potem dodał: Straciliśmy rachubę (czasu), jeszcze żyjemy, kiedy będziemy gotowi, to damy znać. SOS !!! Podpisali: Bronek, Staszek, Jędrek, St. Skupień i zupełnie wykończony Motyka. Wykończyła ich także monotonna olimpijska kuchnia a zwłaszcza konserwy... Bronek mawiał  do Zdziska Motyki: - Zdzisiek ugotuj coś, bo już nie mogę tych konserw. 5 lutego odbyła się ceremonia otwarcia zimowych igrzysk, a przysięgę olimpijską wygłosił w imieniu sportowców słynny polarnik admirał Richard Byrd, zdobywca bieguna północnego. 10 lutego Bronek, Motyka, Skupień i Marusarze startowali w biegu na 18 km (startowało 44 zawodników w biegu otwartym i 33 do kombinacji klasycznej). Bronek startował z numerem 27 i zajął 20 miejsce w klasyfikacji ogólnej i 8. w biegu do kombinacji. Zwłaszcza ten drugi wynik, przy normalnej i wysokiej formie skokowej Bronka dawał szanse na punktowane miejsce. Niestety konkurs skoków odbył się w opłakanych warunkach potwornej wręcz odwilży, gdzie woda spływająca zeskokiem skoczni utworzyła na wybiegu spore jeziorko. Mimo to na trybunach zasiadło aż siedem tysięcy spragnionych skoków narciarskich Amerykanów. Bronek przeżył na rozbiegu nerwowe chwile, gdyż urwał sprzączkę swojego wiązania i nie mógł skakać. Dostrzegli to jego koledzy oraz słynny skoczek norweski Birger Ruud, którzy pośpieszyli Bronkowi z pomocą. „Andre”, Andrzej Marusarz z gwoździa wyjętego z drewnianej konstrukcji skoczni sporządził klamrę i Bronek mógł skakać. Mimo oczywistej sytuacji próbowano Bronka zdyskwalifikować za to, że nie startuje w kolejności. W kombinacji klasycznej bronek był 7, znajdując się w czołówce zawodów – był to najlepszy wynik polskiego zawodnika na zimowych igrzyskach w Lake Placid i zarazem szczytowy wynik olimpijski w karierze Bronisława Czecha. Do zdobycia pierwszych punktów olimpijskich dla Polski zabrakło trochę szczęścia, gdyż Bronka minimalnie wyprzedził czechosłowacki zawodnik Anton Barton. W pozostałych konkurencjach Bronisław Czech zajął następujące miejsca: w skokach Bronek był  12,  18 w biegu na 18 km. 16 lutego „Ile de France” opuścił wraz z naszymi narciarzami Nowy Jork i Stany Zjednoczone i tak skończył się wyjazd na „Nowy Kontynent”. po powrocie do kraju

„As polskiego narciarstwa”…

Bronek nadal wykazywał wysoki poziom sportowy: w 1933 r. sezon zimowy otwarły zawody o puchar przechodni kapitana sportowego PZN – Stanisława Fächera, podczas których rozegrano bieg sztafetowy z udziałem sztafet SN PTT, S.N. „Sokoła”, „Strzelca”  i S.N. „Wisła”. W tym biegu Bronek uzyskał najlepszy czas indywidualny, a zwyciężyła sztafeta jego klubu. W tym czasie był już słuchaczem Centralnego Instytutu Wychowanie Fizycznego i coraz więcej czasu zajmowała mu nauka. Mimo to potrafił ją pogodzić z uprawianiem sportu i znalazł się w reprezentacji Polski na mistrzostwa świata FIS w Innsbrucku (1933). 7 lutego odbył się bieg rozstawny 4 razy 10 km, rozegrany w fatalnych warunkach prawie zupełnego braku śniegu, który łopatami nasypywali robotnicy na trasę biegu. Polska sztafeta zajęła dopiero siódme miejsce. W biegu do kombinacji był dopiero 31. i nawet świetne skoki na skoczni Bergisel nie mogły zdecydowanie poprawić jego pozycji – był  15. Nadzieje Polaków poprawił dopiero konkurs skoków: Stanisław Marusarz był szósty, Izydor Gąsienica-Łuszczek ósmy w otwartym konkursie i trzeci w konkursie do kombinacji, Bronek upadł przy pierwszym skoku i skakał ostrożnie.

 Widać tutaj, że Bronek przeżywał okresy zwyżki i obniżeń formy sportowej. Z jednej strony w niektórych zawodach popisywał się pięknym stylem w skoku, brawurą, odwagą i typowymi dla skoczka „stalowymi nogami”, osiągając skoki piękne i długie, a w innych zawodach skakał krótko i osiągał średnie wyniki. Należy to wytłumaczyć zbyt wielkim obciążeniem fizycznym i psychicznym tego zawodnika, który musiał startować we wszystkich konkurencjach, a więc w biegach (nawet na 50 km), skokach, slalomach i zjazdach. Bronek był eksploatowany przez PZN do granic możliwości i nic też dziwnego, że nie mógł  zawsze spełnić oczekiwań w nim pokładanych przez działaczy i kibiców. Mimo to prasa sportowa nie szczędziła mu w pełni zasłużonych pochwał nazywając go „asem polskiego narciarstwa”. Sukcesy osiągał w ostrej rywalizacji z drugim „asem” polskiego sportu narciarskiego – Stanisławem Marusarzem i innymi świetnymi zawodnikami, jak choćby: Izydor Gąsienica-Łuszczek, bracia Szostakowie, Marian Woyna-Orlewicz, Władysław Berych i wielu innych. Na kolejnych zawodach FIS w Solleftea (1934) Bronek i Marusarz stają się sensacją tych zmagań tocząc wyrównany pojedynek z ponad 200 zawodnikami państw skandynawskich – Marusarz był siódmy w kombinacji klasycznej, Bronek 13. W skokach Bronek wypadł dużo gorzej gdyż był 37. W biegu sztafetowym Polacy zajęli 5 miejsce, a najlepszy czas miał Staszek Marusarz. Bronek przyjaźnił się ze Staszkiem Marusarzem, czego dowodem są ich wspólne zdjęcia z Planicy (1935), kiedy to Marusarz ustanowił rekord świata w skokach – 95 i 97 m na planickiej „Velikance”. Fotografowali się także na zawodach w Wengen i Mürren, gdzie odnieśli sukcesy w konkurencjach alpejskich. W 1936 r. był trenerem polskich zawodników przygotowujących się do zimowych igrzysk w Garmisch-Partenkirchen. Obóz przygotowawczy polskiej reprezentacji znajdował się w Pięciu Stawach Polskich. Tam na skoczni terenowej zbudowanej ze śniegu trenowali technikę skoku oraz biegali po zmarzniętym stawie.

Garmisch-Partenkirchen (1936)…

6 lutego 1936 r. odbyła się uroczystość otwarcia Olimpiady. Na czele polskiej ekipy, jako sztandarowy szedł Bronisław Czech. Spójrzmy na tę Olimpiadę znowu poprzez pryzmat wszechstronności Bronka. Znowu startował we wszystkim co się dało – w biegu zjazdowym był  najlepszy z Polaków i zajął 19 miejsce, po slalomie spadł w kombinacji alpejskiej na pozycję dwudziestą, biegł w sztafecie – i  sztafeta w składzie: Bronek, Orlewicz, Karpiel i Górski przyszła na 7 miejscu, w biegu na 18 km Bronek był 21, w skokach do kombinacji był 16, a w kombinacji norweskiej 15. Jak widać był narciarzem bardzo wszechstronnym.

            Także jako trener naszej reprezentacji Bronek starał się by wypadała jak najlepiej, Marian Woyna-Orlewicz wspomina: Do Garmisch przybyliśmy na tydzień przed igrzyskami. Zakwaterowano nas w pensjonacie. Nazajutrz rozpoczęliśmy treningi. Bronek był niezwykle zdyscyplinowany i zdyscyplinowania wymagał od nas. Dużą wagę przywiązywał do porządku podczas treningów. mowy być nie mogło o tym, by któryś z jego podopiecznych-kolegów był niestarannie ubrany lub miał chociażby nie dopięty guzik.. 10 lutego Bronek wziął udział w biegu sztafetowym 4 razy 10 km. Przenieśmy się więc do Garmisch-Partenkirchen, by prześledzić ten przepiękny bieg w którym uczestniczyła sztafeta polska w składzie: Michał Górski, Marian Woyna-Orlewicz, Stanisław Karpiel i Bronisław Czech na ostatniej zmianie. Reporter „Raz dwa trzy” powiedział wtedy, że „tak dobrego składu sztafety nie mieliśmy od lat"”. Warunki do przeprowadzenia biegu były pomyślne, a faworytem byli Finowie, chociaż krążyły w wiosce olimpijskiej opowieści o znakomitej „formie” Oddbjörna Hagena z Norwegii i zapowiadało się na ostrą walkę między tymi sztafetami, do której chciała się włączyć sztafeta niemiecka trenowana przez słynnego biegacza fińskiego –Veli Saarinena (niestety ten bardzo doświadczony zawodnik źle dobrał w tym dniu smary). W biegu startowało aż 16 sztafet. Pierwszy pobiegł słynny Fin Nurmela, po piętach deptał mu ostro Hagen, potem Niemiec Dauber, Czech Musil-dobrze znany Polakom z wielu startów, włoch Gerardi, Szwed Berger, potem Michał Górski i inni. Po pierwszych pięciu kilometrach nadal prowadził Nurmela, mając za sobą Norwega i Szweda. Po 7 km Górski był 6.Pierwszy na stadion wjechał narciarz w popielatym kostiumie – to Norweg! (Hagen), który uderza w plecy Hoffsbakena, który biegnie na drugiej zmianie i idzie odpocząć.. W minutę po Norwegu wpada na punkt zmian Nurmela, a w kilkanaście sekund po nim Szwed. Na drugiej zmianie Norwegia zwiększa jeszcze swoją przewagę nad Finami, a tych mija także Szwecja, Polska na miejscu 6. Na ostatniej zmianie pobiegł wyśmienicie Jalkanen (Finlandia), który poprowadził Finów po złoty medal olimpijski, Polacy nie odrobili strat i Bronek przyprowadził naszą sztafetę na siódmej pozycji. To była ostatnia Olimpiada w życiu Bronka. Po Garmisch Bronek zwiększył trening w konkurencjach alpejskich  czego wynikiem było mistrzostwo Polski w roku olimpijskim 1936 i 1937 w kombinacji alpejskiej. Startował z powodzeniem w wielkich zawodach alpejskich: w Innsbrucku (1936) był 15 w konkurencjach alpejskich, na zawodach FIS w Chamonix (1937) był 22 w kombinacji alp. i 7. w kombinacji norweskiej. Na wielkich zawodach FIS w Engelbergu w Szwajcarii był 18 w kombinacji alpejskiej, a ostatnim startem Bronka były mistrzostwa świata FIS w Zakopanem, rozegrane od 11 do 19 lutego 1939 roku, gdzie na „dwójce” – trasie FIS II z Kasprowego Wierchu, przez słynne „padaki’ Bronek był najlepszy z Polaków i zajął 20. miejsce., w slalomie na Kalatówkach był 17. W końcu lat trzydziestych Bronek założył własną szkołę narciarską na Kasprowym Wierchu i zajmował się trenowaniem młodych zawodników (w latach 1937-39). Został po wybuchu wojny aresztowany i przewieziony do Oświęcimia. Tam nie przyjął propozycji trenowania młodych niemieckich narciarzy, czuł się coraz gorzej i 4 czerwca 1944 roku serce więźnia numer 349 przestało bić...

Bronek Czech o narciarstwie...

W wywiadzie dla Polskiego Radia tak wypowiadał się Bronisław Czech o istocie narciarstwa: „...Narciarstwo  łączy w sobie w niespotykanym gdzie indziej stopniu sport z turystyką. Mnie się zdaje, że nie może być dobrym narciarzem ten, kto nart używa wyłącznie do umożliwienia  sobie wycieczek w zimie, nie opanowawszy ich poprzednio, jak również nie uważam za prawdziwego narciarza tego, kto ogranicza się tylko do treningu i zawodów, a nie ma zrozumienia i ochoty do odbywania wycieczek turystycznych. Dla mnie narciarz to sportowiec i turysta w jednej osobie, sportowiec posiadający wysoki poziom sprawności, opanowujący technikę jazdy na nartach, w jak najwyższym stopniu, kształcący treningiem i zawodami swą sprawność fizyczną, a równocześnie – to turysta, który znajduje największą przyjemność  w podejmowaniu wycieczek, ba nawet wypraw wysokogórskich.

– Więc w wszechstronności dopatruje się Pan najważniejszej zalety narciarstwa ?

– Tak jest. Niech pan popatrzy na narciarstwo tam, gdzie ono rozwinęło się najbardziej, w Norwegii. Przecież nawet w dziedzinie sportowej Norwegowie podkreślają wszechstronność i żądają od każdego dobrego narciarza, by był i biegaczem i skoczkiem, by opanowywał również krótsze i dalsze dystanse. W Norwegii  ceni się nie mistrzów specjalistów w skokach, ale tytuły „królów narciarstwa” nadaje się zawodnikom wszechstronnym. Na przykład taki Haug. Przecież na Olimpiadzie w Chamonix był Haug pierwszy w biegu na 50 km, pierwszy w biegu na  18 km i trzeci w otwarty konkursie skoków...

Każdy, kto narciarstwo uprawia powinien ani na chwilę nie przestawać w doskonaleniu się., ani na chwilę nie powinien zapominać, że jeżeli jest zawodnikiem, to zawsze może osiągnąć jeszcze lepszy czas i jeszcze dłuższy skok, że jeżeli jest turystą, to ma przed sobą  jeszcze wiele długich podejść i trudnych zjazdów, a nawet, jeżeli jest całkiem zwyczajnym, bez pretensji wycieczkowiczem to zawsze w zakresie jego możliwości leży przynajmniej osiągnięcie odznaki za sprawność”. Tak istotę sportu narciarskiego widział przed laty Bronisław Czech.

Pamięć o Bronku nigdy nie zaginie...

Już od 1946 r. rokrocznie jest rozgrywany Memoriał im. Heleny Marusarzówny i Bronisława Czecha, organizowany ku czci tych wspaniałych narciarzy, którzy zginęli w czasie II wojny  światowej. Projekt organizowania takich zawodów zgłosił na posiedzeniu Zarządu klubu sportowego SN PTT Zakopane Ignacy Bujak i spotkał się z huraganem braw. Prze pierwsze sześć lat zawody odbywały się w formie czwórmeczu: skoki, biegi, slalom i bieg zjazdowy, co stanowiło nawiązanie do wszechstronności Bronisława Czecha jako narciarza. Pierwszym zwycięzcą Memoriały byli: Anna Bujak, Stefan Dziedzic, Józef Daniel-Krzeptowski i Jan Kula. W 1952 r. zmieniono formę Memoriału rozdzielając dotychczasowy czwórbój na kombinację norweską (biegi i skoki) i kombinację alpejską (slalom i bieg zjazdowy). W 1953 r. Memoriał po raz pierwszy odbył się w obsadzie międzynarodowej, obok Polaków startowali zawodnicy z Czechosłowacji, NRD i Węgier. Popularność Memoriału wzrastała z roku na rok przyciągając w marcu, kiedy Memoriał był organizowany w Zakopanem, setki zawodników i tysiące kibiców. W 1954 r. w Memoriale startowali doskonali alpejczycy: mistrz świata Strolz i słynny Egon Zimmermann, w 1955 r. startowali także Finowie i Francuzi. W Memoriale wzięli udział znakomici zawodnicy jak: słynny skoczek niemiecki, olimpijczyk, Harry Glass, Fin Tiainen, Rieder, Schuster, James Couttet, Finowie Polkunen, Rautanen i Salonen. W roku 1957 na starcie stanęło aż 116 sportowców z 11 państw. Na trasach Memoriału tryumfy święcili także Polacy: Tadeusz Kwapień, Józef Rysula w biegach narciarskich, Józef Krzeptowski-Daniel, Franciszek Gąsienica-Groń w kombinacji norweskiej, Barbara Grocholska-Kurkowiak, Maria Gąsienica-Daniel i Maria Kowalska oraz Jan Gąsienica-Ciaptak, Stefan Dziedzic i Andrzej Gąsienica-Rojw konkurencjach alpejskich i wielu innych. Memoriał Bronisława Czecha i Heleny Marusarzówny znalazł się na liście największych imprez narciarskich w kalendarzu FIS.

 Także wiele szkół w Polsce nosi imię Bronka (między innymi Szkoła Podstawowa nr 2 w Zakopanem, na Skibówkach). W Zakopanem otwarto także Izbę Pamięci Bronisława Czecha, gdzie zgromadzono pamiątki po Bronku[5]. Zwodowano także statek s/s „Bronisław Czech”.  W 1996 r. Dr Halina Zdebska opublikowała pracę „Bohater sportowy. Studium indywidualnego przypadku Bronisława Czecha 1908–1944). Jest więc Bronisław Czech z pewnością wzorcem do naśladowania, bohaterem sportowym. Jego dorobek sportowy jest ogromny: trzy olimpiady, dziesięciokrotny udział w narciarskich mistrzostwach świata FIS, gdzie wielokrotnie Bronek znajdował się w czołówce tych zawodów (w 10), rozsławiając imię swojego kraju i Zakopanego. Zwycięstwo w Zakopanem w 1929 r. i starty na najtrudniejszych trasach alpejskich świadczyły o jego niebywałym wprost talencie i wszechstronności, która obecnie w narciarstwie jest już niemożliwa. Bronek był i jest symbolem pewnej epoki w historii narciarstwa, który można nazwać romantycznym. Przez ponad 10 lat utrzymywał bardzo wysoką formę sportową dzięki żelaznemu wręcz treningowi i zapałowi, stając się wzorem do naśladowania dla młodych zawodników. Był pierwszym polskim narciarzem skali światowej, który poważnie zagroził mistrzom skandynawskim. Czasami na skoczni gubiła go zbyt duża nerwowość o której mówili współcześni mu zawodnicy, ale pozostał w naszej pamięci jako symbol doskonałego sportowca. Stało się tak jak pisał przyjaciel Bronka, Aleksander Schiele: Bronek Czech będzie stale żyć w niezatartej pamięci tych wszystkich, którzy go znali i kochali".

Wojciech Szatkowski

Muzeum Tatrzańskie


[1] Zawody rozegrano 25 III 1927 r. na Rax-Plateau w Austrii.

[2] Fragment wypowiedzi B. Czecha o zawodach o Mistrzostwo Austrii w 1927 r., z: H. Zdebska, Bohater sportowy. Studium indywidualnego przypadku B. Czecha, Kraków 1996, s. 44.

[3] Wyniki biegu złożone podczas II Zimowych Igrzysk olimpijskich w St. Moritz (1928), z: Narciarstwo polskie, t. 3, Kraków 1929, s. 76.

[4] art. Ryszarda Krzeptowskiego, Z wizytą u Bronka Czecha – mistrza narciarskiego Polski, w: „Orlęta”, nr 4, Poznań, luty 1935

[5] Niestety Izba pamięci Br. Czecha została zamknięta w latach 90 – przyp. Autora.

 

I Strona główna I Wiadomości I Kultura I Sport I Pogoda I Turystyka I Narty I Kościół I

I Radio Alex I Głos Ameryki I Z peryskopu... I DH Zakopane I Telefony I Apteki I

I Reklama I Ogłoszenia I Muzyka I Video I Galeria I Archiwum I O Watrze I