I Strona główna I Wiadomości I Kultura I Sport I Pogoda I Turystyka I Narty I Kościół I

I Radio Alex I Głos Ameryki I Z peryskopu... I DH Zakopane I Telefony I Apteki I

Reklama I Ogłoszenia I Muzyka I Video I Archiwum I O Watrze I Leader +
Mieczysław Karłowicz – genialny outsider...

(08.02.2009) Wojciech Szatkowski - Muzeum Tatrzańskie: "W dniu 8 lutego 1909 r. mija 100 lat od śmierci Mieczysława Karłowicza - znanego artysty, muzyka, taternika i narciarza. Zginął on w lawinie pod Małym Kościelcem w czasie samotnej wycieczki narciarskiej.
Mieczysław Karłowicz, znany polski kompozytor, przyjechał po raz pierwszy do Zakopanego w lipcu 1889 roku, jako 13-letni chłopiec. Zakopane i Tatry zafascynowały go do tego stopnia, że w końcu zamieszkał pod Giewontem, angażując się w sprawy górskie z wielką aktywnością. Główną formą działalności górskiej Karłowicza było taternictwo letnie. Karłowicz był zafascynowany górami, co w połączeniu z jego niezwykle wrażliwym charakterem wpłynęło na to, że z czasem góry, oprócz muzyki, a także fotografii, stały się jedną z jego największych pasji życiowych. Można zaryzykować stwierdzenie, że nie potrafił bez nich żyć. W celu intensyfikacji swoich wrażeń i przeżyć chodził w Tatry wielokrotnie samotnie, zarówno latem jak i zimą. To samotne przebywanie w Tatrach, wzmagało i wzmacniało jego odczucia, dlatego bardzo lubił tego typu tatrzańskie wyprawy. Natomiast większość trudnych wycieczek odbył z przyjaciółmi. Zdarzyło mu się też poprowadzić wycieczkę panien na szczyt Giewontu. W górach, jak sam twierdził w rozmowie z Mariuszem Zaruskim, nigdy zbytnio nie ryzykował ze względu na swoją matkę. Lubił też wycieczki w towarzystwie górali, a swoją przygodę z Tatrami rozpoczął w 1889 r. od wycieczek z matką i rodzeństwem, w towarzystwie przewodnika Jana Stopki, z którym zdobył Czerwone Wierchy, Zawrat i Polski Grzebień, przez który dostał się do Szmeksu. Dużo chodził też z Jędrzejem Walą i Janem Kubinem. W 1893 r. wszedł z przewodnikami na najwyższy szczyt Tatr – Gierlach, trawersując go z Wielickiej do Batyżowieckiej Doliny, zdobył też Mięguszowiecki Szczyt, który był powszechnie uważany za najtrudniejszy w Tatrach w tym okresie oraz wiele innych wybitnych szczytów tatrzańskich. Szczególnie spośród przewodników góralskich upodobał sobie Karłowicz wspólne wycieczki z Klemensem Bachledą. Udana była zwłaszcza wyprawa z sierpnia 1906 r. Mimo spadłego w sierpniu świeżego śniegu, razem z popularnym Klimkiem odbył długą wycieczkę w węgierskie Tatry Wysokie. Wyprawa ta trwała dziewięć dni, a jej bogatym plonem było zwiedzenie następujących trudnych, jak to się wtedy mówiło, honornych szczytów tatrzańskich: Jastrzębiej Turni, Małego Kołowego Szczytu, Durnego i Małego Durnego Szczytu, Pośredniej Grani, Staroleśnej, Batyżowieckiego Szczytu, Żłobistego, Rumanowego i Ganku. Karłowicz podziwiał podczas wspinaczki umiejętności taternickie i kunszt Klimka Bachledy w skale, szczególnie podczas wejścia na Pośrednią Grań, kiedy to Bachleda wspinał się boso; był także zauroczony osobowością tego prostego przecież górala. Towarzyszami jego wypraw taternickich byli między innymi: Włodzimierz Boldireff, Mariusz Zaruski, Janusz Chmielowski, Roman Kordys i inni, a spośród kobiet szczególnie upodobał sobie wyprawy z Elżbietą i Jadwigą Trenklerównymi, dokonywał też wycieczek w towarzystwie matki. Warto dodać, że w ramach działalności letniej i z ramienia Towarzystwa Tatrzańskiego Karłowicz oznaczał szlaki górskie w Tatrach; znakował je między innymi znakiem góralskiej swastyki. Chętnie podejmował także samotne wyprawy w Tatry. Należy sądzić, że podejmował je z wielu względów, ale przede wszystkim dla intensyfikacji swoich przeżyć górskich.
Podczas swoich wycieczek Karłowicz sporo fotografował, a kamienne szczyty granitowych Tatr Wysokich pięknie prezentowały się na jego fotografiach. Widać na nich duszę artysty, człowieka będącego pod ogromnym wrażeniem piękna i ogromu gór. Zdjęcie przedstawiające Widły, Łomnicę i Durny w jesiennym, pierwszym śniegu już przeszło do kanonu fotografii tatrzańskiej, jako wyznacznik pewnej epoki poznawania i zdobywania Tatr. Także zdjęcie Klimka Bachledy na Pośredniej Grani, z Małym Lodowym w tle, jest wyjątkowo udane jeśli chodzi o kompozycję; jest też cennym dokumentem z okresu pionierskich, taternickich wypraw tatrzańskich.
Oprócz działalności letniej Karłowicza zafascynował, i to bardzo, świat tatrzańskiej zimy. Karłowicz był jednym z pionierów „białego szaleństwa” w Tatrach Polskich i autorem kilku pierwszych wejść zimowych. Z praktycznym użyciem nart zapoznał się na kursie prowadzonym przez Zakopiański Oddział Narciarzy, od 25 grudnia 1907 r. do 2 stycznia 1908 r., i zaopatrzył się nań w odpowiedni sprzęt, a także narciarski przewodnik... Narty w tym okresie można było w Zakopanem kupić tylko w sklepie Andrzeja Górasia, jednego z narciarzy ZON TT, przy Krupówkach, lub sprowadzić je z Wiednia ze sklepu Mizzi Langer. Tak jak w lecie, zimową działalność narciarską Karłowicza charakteryzowały rozmach i chęć zdobywania na nartach coraz trudniejszych szczytów i przełęczy. gdy tylko zaczął zimowe wyprawy tatrzańskie świat zimowej przyrody tatrzańskiej zafascynował go Oto przykłady kilku najpoważniejszych jego zimowych wypraw w zimie 1908 r. 23 stycznia wraz z Romanem Kordysem Karłowicz dokonał pierwszego zimowego wejścia na szczyt Kościelca (częściowo w rakach). Następnego dnia, częściowo na nartach, pokonał trasę: Hala Gąsienicowa – Dolina Pańszczycy – Krzyżne – Wołoszyn (I wejście zimowe), gdzie obydwaj taternicy dotarli w rakach – Krzyżne – Dolina Pańszczycy – Hala Gąsienicowa. Były to pierwsze w polskim światku narciarzy i taterników poważne zimowe wyprawy, łączące użycie nart i raków w zimowej wspinaczce. 15 lutego tego roku, ponownie z Kordysem, Karłowicz stanął po całodniowej wycieczce narciarskiej na wierzchołku Żółtej Turni. Pod koniec lutego 1908 r. Mieczysław Karłowicz wziął udział w prawdziwej „wyrypie” narciarskiej, jak w jego czasach nazywano najpoważniejsze przejścia narciarskie, w ramach której z Kordysem i Mariuszem Zaruskim pokonał na nartach trasę: Hala Gąsienicowa – Liliowe – Dolina Wierchcicha – Zawory – Dolina Hlińska – Koprowa Przełęcz – Popradzki Staw – Szczyrbskie Jezioro. Biorąc pod uwagę trudności tej trasy i jej długość trzeba powiedzieć, że Karłowicz z pewnością był dobrym narciarzem i pojętnym uczniem kursów narciarskich, na które niedługo wcześniej uczęszczał. Szczytem tatrzańskim na który chętnie wybierał się w tym okresie na nartach był także Kasprowy Wierch. Wspólnie z Zaruskim zdobył wiosną szczyty Kopieńców i sezon zimowy 1908 r. był dlań niesłychanie udanym. Warto dodać, że istotny był jego wkład w stworzenie struktur organizacyjnych zakopiańskiego narciarstwa. Należał do grona 21 narciarzy, którzy w lutym 1907 r. założyli w Zakopanem najpierw „Zakopiańskie Towarzystwo Łyżwistów”, a następnie 5 grudnia 1907 r. ZON TT (Zakopiański Oddział Narciarzy Towarzystwa Tatrzańskiego) - pierwszy klub narciarski w Zakopanem. Przewodniczącym klubu został Stanisław Barabasz, sekretarzem Mariusz Zaruski, a Karłowicz wszedł w skład Komisji Kontrolującej, a z czasem był wiceprezesem tej organizacji. Przez następne lata popierał słowem i czynem rozwój zakopiańskiego narciarstwa.
Jeśli chodzi o sprawy tatrzańskie to Karłowicz wielokrotnie, w najpoważniejszych czasopismach poruszających sprawy górskie w tym okresie („Taternik”), zabierał głos na temat istoty taternictwa. Był zagorzałym zwolennikiem położenia nacisku na stronę estetyczną turystyki tatrzańskiej, co oddał w artykułach opublikowanych drukiem na łamach „Taternika”, podkreślając jednocześnie, że prawdziwy taternik musi posiadać pewien zasób umiejętności, nazwijmy je technicznych, by sprawnie poruszać się w terenie wysokogórskim. W związku ze swoimi poglądami miał wielu zwolenników, choćby Mariusza Zaruskiego, jak i przeciwników. W czasach taternictwa zdobywczego był przeciwnikiem kierunku sportowego, chociaż wspinaczkę, i to na wysokim poziomie sam uprawiał, ale nie była ona jego głównym celem. Nie był ideologiem taternictwa, lecz starał się przyciągnąć w Tatry ludzi, podobnie jak on wrażliwych na piękno gór, a nie tylko takich, których celem byłoby „zaliczanie” coraz trudniejszych szczytów. Swoje tatrzańskie credo Mieczysław Karłowicz określił jasno w artykule „W jesiennym słońcu”. Pisał w nim między innymi: - Nie śpiąc przetrawiłem wrażenia dnia poprzedniego. Stanęły mi nagle żywo w pamięci rozprawy ostatniego Walnego Zgromadzenia Sekcji Turystycznej o dwóch kierunkach, jakie w turystyce tatrzańskiej się rozwinęły, a które pokrótce określić się dadzą jako czysty estetyczny i gimnastyczno-współzawodniczy. I wydało mi się, że – tak jak to często bywa – prawda leży pośrodku i że jedynie rozumne złączenie tych kierunków dać może ideał turysty. Idealnym typem turysty byłby dla mnie ten, co by wyruszając w góry z jasno określonym pragnieniem szukania wrażeń w pierwszym rzędzie estetycznych posiadał jednocześnie tyle silnej woli, odwagi i wyrobienia, ażeby wszelkie trudności stały się dlań tylko urozmaiceniem wyprawy. Ideałów chodzi jednak po świecie niewiele. Wiem tedy doskonale, że spotka się w Tatrach jeszcze nieraz wygodnie estetyzujący filister z zakutym sportsmenem, co jak ślepy przebiegnie cały łańcuch Tatr, by wytrzeć jakiś okrzyczany za trudny komin; i na jednego, i na drugiego spoglądać będą olbrzymy tatrzańskie ze spokojem i z pobłażaniem istot wiekuiście trwałych. Estetyzm, głęboka wrażliwość na piękno tatrzańskiej przyrody, połączone z odwagą, także zacięciem rasowego fotografa górskiego spowodowały, że można nazwać Karłowicza turystą idealnym, który ściśle nawiązywał do nakreślonego „W jesiennym słońcu” wzoru. Karłowicz nie dzielił Tatr na miejsca ładniejsze, czy brzydsze, lecz starał się poznać i odwiedzić wszystkie zakamarki tych gór i jak pisał Świerz: - nikt też ze współczesnych Karłowiczowi nie dorównał ilością zwiedzonych wierchów i turni w Tatrach, a jego górska działalność w latach 1902 – 1909 była okresem bardzo intensywnego poznawania Tatr.
W historii polskiego taternictwa był jednym z tych, którzy wyznaczali nową epokę w jego dziejach, chodzenia w góry samodzielnie bez góralskiego przewodnika. Z czasem Karłowicz bardzo polubił Zakopane i w 1907 r. osiadł w nim na stałe; pisał: - Warunki tutejsze: spokój wiejski, potężny, żywiołowy w swoje zmienności klimat i dobra komunikacja z cywilizowanym światem odpowiadają mi w zupełności. Nie wyobrażam sobie, abym kiedy Zakopane dobrowolnie opuścił, chyba los mię do tego zmusi. Naturalnie, nie liczę tu wyjazdów parotygodniowych. W wolnym od wycieczek czasie dużo pisał i tworzył. Brał czynny udział w pracach Towarzystwa Tatrzańskiego i należał też do grona inicjatorów powołania Straży Górskiej (późniejszy TOPR), która zajmowałaby się ratowaniem turystów w górach. Będąc w Zakopanem także sporo komponował. Swoje górskie wrażenia spisywał i zostały one wydane drukiem w 1910 r. po śmierci artysty, a książka „Mieczysław Karłowicz w Tatrach” należy do tatrzańskiej klasyki.
Zimę 1908/ 09 r. rozpoczął Karłowicz od wycieczek z kursem narciarskim ZON-u do Czarnego Stawu Gąsienicowego i na Kasprowy Wierch. 10 stycznia wspólnie z Kordysem wszedł na nartach na Goryczkową Przełęcz. 8 lutego, mimo dużego zagrożenia lawinowego, wybrał się samotnie na nartach na Halę Gąsienicową, by nacieszyć się zimowymi Tatrami, a także wypróbować nowy zakup – aparat fotograficzny. Po chwili odpoczynku w schronisku Bustryckich na Hali Gąsienicowej ruszył w stronę Czarnego Stawu Gąsienicowego w swoją, jak się miało okazać, ostatnią tatrzańską drogę. Ponieważ nie wracał do Zakopanego to kilkadziesiąt godzin później na Hali Gąsienicowej był z ratownikami góralskimi Mariusz Zaruski. To co zobaczyli przeraziło ich: ślady nart Karłowicza gubiły się w bruzdach śnieżnych ogromnej lawiny i nie wychodziły z jej drugiej strony! Po wielogodzinnych poszukiwaniach ciało Mieczysława Karłowicza odnaleziono (znalazł je Jan Pęksa) i ratownicy znieśli je do Kuźnic. Ku jego pamięci, na głazie granitowym, tuż przy ścieżce turystycznej do Czarnego Stawu, w miejscu gdzie zginął, wyryto napis upamiętniający górską śmierć w dniu 8 lutego 1909 r., a napis brzmi „Non omnis moriar – nie cały umarłem”. Bo pamięć o Mieczysławie Karłowiczu wciąż trwa w nas dzięki jego fotografiom, artykułom opublikowanym na łamach „Taternika” oraz utworom muzycznym tego wielkiego romantyka Tatr. Bo idea chodzenia w Tatry ze względów estetycznych, którą propagował i wyznawał, z pewnym jednak zacięciem taternickim, jest bardzo pięknym pomysłem i kierunkiem, którym warto pójść w Tatry. Nawet samotnie, po to, by w tatrzańskiej ciszy, odciąć się od „całego zgiełku świata” i tak jak Karłowicz, chociaż trochę odnaleźć „siebie”..."
    

 

I Strona główna I Wiadomości I Kultura I Sport I Pogoda I Turystyka I Narty I Kościół I

I Radio Alex I Głos Ameryki I Z peryskopu... I DH Zakopane I Telefony I Apteki I

I Reklama I Ogłoszenia I Muzyka I Video I Galeria I Archiwum I O Watrze I