I Strona główna I Wiadomości I Kultura I Sport I Pogoda I Turystyka I Narty I Kościół I

I Radio Alex I Głos Ameryki I Z peryskopu... I DH Zakopane I Telefony I Apteki I

I Reklama I Ogłoszenia I Muzyka I Video I Galeria I Archiwum I O Watrze I
Działalność górska Mariusza Zaruskiego...

(19.04.2006) Wojciech Szatkowski: "Po powrocie z zesłania w roku 1901 Mariusz Zaruski ożenił się z Izabelą Kietlińską córką znanego odeskiego lekarza. Młoda para wraz z matką zesłańca szybko wyjechała z Rosji i osiedliła się w Krakowie - bliżej ukochanej ojczyzny. Tu Mariusz postanowił ukończyć rozpoczęte w Odessie studia malarskie wstępując do Akademii Sztuk Pięknych, gdzie pobierał nauki m.in. u Mehoffera i Wyczółkowskiego. W Krakowie udało mu się wydać „Sonety morskie”. Zaruski jednak nie znalazł swego miejsca w artystycznych sferach tego miasta i po trzech latach przeniósł się wraz z rodziną do Zakopanego.

Niech wieść grzmi na morza, lądy,
Żem ja Tatry wziął w swe rządy,
Jako Herod niech zasłynę,
Choć mam dziwną może minę:
Zamiast brody – wąsik mierny,
Bom ja Herod jest moderny –
Miast zasiadać gdzieś na tronie,
Po tatrzańskich turniach gonię.
Jam jest Tatr gospodarz prawny,
Jam taternik, narciarz sławny,
Jam marynarz, pejzażysta,
Mam talentów chyba trzysta!

Takimi słowy pasowano Mariusza Zaruskiego na „króla Tatr” w szopce Stanisława Hirschla, drukowanej w kolejnych numerach „Zakopanego” z przełomu 1912/1913 r.
Zaruski przebywał w Zakopanem przez niecałe 10 lat (1904 – 1914). Mieszkał z żoną w istniejącej do dzisiaj willi „Krywań”. Jego działalność górska była, obok morskiej, życiowym spełnieniem dla jego pasji społecznikowskich, zdobywczych, marzeń o górskiej wolności, a przede wszystkim umiejętności organizatorskich. Narciarstwo, taternictwo letnie i zimowe, działalność jaskiniowa, praca w Towarzystwie Tatrzańskim, udział w działaniach zmierzających do ochrony przyrody Tatr i powołanie oraz kierowanie przez pięć lat Pogotowiem TOPR pozwalają twierdzić, że góry zajmowały w jego życiu miejsce ogromnie ważne, jeśli nie najważniejsze. Traktował Tatry jako „kuźnię charakterów”, odskocznię od „cherlactwa duchowego i fizycznego” i wyznaczał górom ważne miejsce we wzmacnianiu charakteru polskiego społeczeństwa, a także człowieka do jego zapasów z życiem. Były też Tatry dla niego swoistą świątynią przyrody, miejscem sacrum, oazą wolności dla duszy steranej szarą zaborczą rzeczywistością. Jego działalność górska charakteryzowała się wielkim rozmachem i wysokim poziomem wszystkiego, co robił. Nawet góralscy przewodnicy, którym nie zawsze podobał się wojskowy dryl w wydaniu Zaruskiego, nie sprzeciwiali mu się, uznając bez zastrzeżeń jego górski autorytet. Autorytet i szacunek zdobył bardzo szybko, idąc w góry z tymi ludźmi zawsze pierwszy, przy dobrej pogodzie, ale i w kurniawy i burze, pomny słów przysięgi TOPR, w której zobowiązał się do ratowania życia ludzkiego bez względu na wszystko. Sam nieraz ryzykował własne życie idąc na ratunek. Oprócz ratownictwa z dużym znawstwem zajmował się narciarstwem, stając się jednym z niego pionierów, a także taternictwem. Pisał też górskie wiersze, działał w Towarzystwie Tatrzańskim.

Pionier „białego szaleństwa”

Mariusz Zaruski stał się pionierem narciarstwa w Zakopanem i był jednym z najczynniejszych narciarzy. Już w 1906 r. dokonał z towarzyszami narciarskiego rajdu na trasie: Zakopane – Dolina Tomanowa – Przełęcz Tomanowa – Dolina Tomanowa Liptowska – Wychodna – Orawskie Zamki – Głodówka – Sucha Góra – Zakopane, z wejściem narciarskim na szczyt Osobitej. W 1907 r. przeszedł na nartach wraz z Józefem Borkowskim przez tak trudną przełęcz jak Zawrat (2159 m), a następnego dnia na nartach wspiął się przez Szeroki Żleb na Kozi Wierch (2291 m). Tak później w Na bezdrożach tatrzańskich opisał trudny zjazd z jego wierzchołka: - Śnieg był wyborny do jazdy, zbyt tylko poorany bruzdami, wskutek czego jazda była właściwie bujaniem po śniegowych falach, na które narty wślizgiwały się bez trudu, jeszcze łatwiej z wierzchołków spadały...Zażyliśmy w całej pełni rozkoszy tej długiej i stromej jazdy i tegoż dnia przez Świstówkę dostaliśmy się do Morskiego Oka. Na Opalonem natrafiliśmy na „szreń”, twardą skorupę śnieżną – w rodzaju szkła chropawego, która jednolitą warstwą pokrywała całe zbocze od szczytu aż na dół. Nartami kierować na takiej lodowatej powłoce nie masz możności, przebyliśmy też tę cała przestrzeń, jadą „poprzecznie”, tj. nie w kierunku końców nart, ale pod kątem prostym do ich długości. Ponadto Zaruski zdobył na nartach wiele innych trudnych szczytów i przełęczy tatrzańskich np. Bystrą – najwyższy szczyt w Tatrach Zachodnich, Żółtą Turnię, jako pierwszy narciarz dokonał z towarzyszami narciarskiego przejścia trasy Szczyrbskie Jezioro – Zakopane przez Przełęcze: Koprową, Zawory i Gładką, przeszedł w zimie jako pierwszy odcinki Orlej Perci. Zdobył też Kasprowy Wierch, Giewont, Skrajną i Pośrednią Turnię. Warto zaznaczyć, że oczyszczał polską terminologię związaną z narciarstwem z obcych naleciałości, wprowadzając od nowa do polskiej literatury słowo „narty”. Wywiązała się w tej kwestii wymiana zdań między nim a Romanem Kordysem. Zaruski początkowo chciał wprowadzić słowo „łyże” do krajowej terminologii, gdy jednak Kordys pokazał mu, że słowo „narty” było już wcześniej wykorzystywane w polskich źródłach, przyjął jego argumentację.
Także jeśli chodzi o stronę organizacyjną, zdziałał bardzo wiele. W lutym 1907 r. był współzałożycielem klubu narciarskiego ZON TT (Zakopiańskiego Oddziału Narciarzy Towarzystwa Tatrzańskiego), a potem przez dwa lata jego prezesem. Klub istnieje do dzisiaj i jest obecnie najstarszym stowarzyszeniem narciarskim w naszym kraju, a w jego siedzibie, w Zakopanem przy ulicy Kasprusie 42, na ścianie wisi zdjęcie Mariusza Zaruskiego, jednego ze współtwórców klubu, a w jego archiwum znajdowała się karykatura Zaruskiego, jako pogromcy lawin, który w stroju turystycznym, z pałeczką dyrygencką w rękach, kieruje lawinami. Obecnie karykatura ta znajduje się w zborach Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem, które z wielką pieczołowitością przechowuje też czekan i ciupagę turystyczną Zaruskiego.

Zaruski propagował narciarstwo także swoim znakomitym piórem. Pisał o górach z polotem, a jego teksty czyta się do dzisiaj jednym tchem. Pisał przewodniki narciarskie: w 1908 r. wspólnie z Henrykiem Bobkowskim Podręcznik narciarstwa według szkoły lilienfeldzkiej, w 1912 r. książeczkę O zachowaniu się na wycieczkach zimowych w Tatry, a w 1913 r. Przewodnik narciarski po Tatrach Polskich z pierwszą mapą występowania lawin w Tatrach Polskich. Dokonał też wielu odkryć i wynalazł między innymi: więźlice sznurowe – zakładane pod narty umożliwiały podchodzenie, pochyłościomierz – do mierzenia jak pisał, nastromienia stoku, składane dwa kijki – które w stromym terenie łączył w jeden używając do trudnych zjazdów. Zaruski wymyślił sposób zaciągania sznurowadła w bucie narciarskim za pomocą jednego pociągnięcia. Narciarzem był znakomitym, jeździł pewnie, rzadko upadał, a gdyby nawet, to długo oglądał miejsce upadku, badając jego przyczynę.

Narciarskie osiągnięcia Zaruskiego były imponujące, biorąc pod uwagę jakość ówczesnego sprzętu, a ukoronowaniem jego działalności było narciarskie wejście na Kościelec w roku 1911, związane z zakończeniem kursu narciarskiego dla przewodników góralskich. Zjazd z Kościelca tak opisuje Zaruski w swoich wspomnieniach: - Wiążemy się liną i ruszamy. Twardy i stromy śnieg, rozciągający się między dwiema przepaściami a gęsto poprzerywany lodowemi polami, nakazywał nam wielką uwagę i zupełnie usprawiedliwioną ostrożność, upadek na tych płaśniach mógł pociągnąć za sobą fatalne następstwa. Asekurowaliśmy się przeto kolejno w ten sposób, że gdy jeden z nas stał niżej o długość liny (25 metrów) mocno w śnieg wkopany, drugi puszczał się na dół i zatoczywszy wielkie półkole, zatrzymywał się o 50 metrów od miejsca, z którego wyruszył. Tak kolejno wielkimi łukami zjechaliśmy do progu lodowego, ale i tu nart nie odpięliśmy. Jechałem pierwszy. Narty poniosły mię jak wściekłe, panowałem jednak nad niemi, zatoczyłem łuk i obróciwszy się na drugą stronę, zbliżałem się do kresu swego zakosu, gdy narta mi się podwinęła na buli lodowej i upadłem. Od razu z zawrotną szybkością zacząłem spadać. Od razu też, leżąc, miałem już czekan pod pachą i z całej siły nim hamowałem. Czekan szarpał się i zgrzytał po lodzie, czułem jednak, że jestem panem sytuacji i zwalniam biegu. Jakoż po chwili się zatrzymałem. Równocześnie prawie poczułem targnięcie liny, która się skończyła.
W sumie Mariusz Zaruski dokonał wielu pierwszych wejść zimowych i narciarskich w Tatrach, a ponadto był narciarzem z „charakterem” i nie znosił odpinania desek nawet w najtrudniejszych miejscach, czując, jak pisał, „odrazę do pewnego rodzaju partactwa narciarskiego”. Ponadto wzorem znanego narciarza austriackiego Mathiasa Zdarsky'ego rozpoczął organizację nauczania jazdy na nartach kursem w 1907 r. na Hali Kalatówki. Odtąd prowadził kursantów w Tatry rokrocznie, a był instruktorem niesłychanie wymagającym. Wydał wspólnie z Henrykiem Bobkowskim, w roku 1908 Podręcznik narciarstwa według zasad alpejskiej szkoły jazdy na nartach, w którym propagował osiągnięcia szkoły alpejskiej w turystyce narciarskiej. W publikacji „O zachowaniu się na wycieczkach zimowych w Tatry” propagował zimowe wyprawy narciarskie, jednocześnie opisując niebezpieczeństwa czekające na turystę w górach o tej porze roku np. lawiny, mróz, mgły, kurniawy itd. Starał się poznać zasady powstawania lawin i sztukę uniknięcia niebezpieczeństwa ze strony „białej śmierci”. Oto kilka rad dotyczących zachowania się w terenie lawiniastym w Tatrach: - Lawiny idą głównie żlebami. Wybitne grzędy i żebra skalne są bezpieczne. Unikać zatem szerokich żlebów, gdy wypadnie zjeżdżać takim żlebem, należy zjeżdżać stromemi zakosami w największym pędzie i bez oporu (hamowania), zatrzymując się tylko na krawędziach. Nie jechać wszystkim jednym śladem, raczej ślady krzyżować. Idąc do góry, bezpieczniej takie żleby przechodzić na nogach, odpiąwszy narty. ... nie związywać się liną, natomiast każdy w miejscu niebezpiecznem powinien być obwiązany linewka lawinową czerwoną (20 m), której drugi koniec wlecze się wolno. W partji mieć najmniej trzy łopaty lawinowe o krótkich wyjmowanych.
Tematyką ściśle tatrzańską zajmował się kolejny przewodnik narciarski pióra Mariusza Zaruskiego Przewodnik po terenach narciarskich Zakopanego i Tatr Polskich, wydany nakładem Sekcji Narciarskiej TT w Zakopanem (1913). Celem tego przewodnika, celowo zamierzonym przez autora, było propagowanie narciarstwa na terenach Tatr Polskich oraz pokazanie kilkudziesięciu popularnych tras narciarskich. Zaruski wprowadził w tym przewodniku ciekawą skalę trudności narciarskich od 0/10 do 10/10, odpowiadającą podobnej skali trudności używanej przez taterników w skale, przy czym:
0/10 - trudności narciarskie nie występują;
10/10 - trudności narciarskie nie do pokonania.
Według swojej znajomości gór poszczególnym szczytom przyznał następujące stopnie trudności:
1. Wierch Walczacki, Żywczańskie......................1/10.
2. Gładkie, Kotelnica.............................................2/10.
3. Skupniów Upłaz, Kasprowa Czuba.................. 3/10.
4. Czuba Goryczkowa, Żółta Turnia.....................4/10.
5.Giewont (Szczerba), Czerwone Wierchy...........5/10.
6. Zawrat, Bystra...................................................6/10.
7. Siwe Turnie od Błyszcza do Przeł. Raczkowej.7/10.
8. Kościelec...........................................................8/10.

Raz jeden, podczas wycieczki na Zawrat, zdarzyło mu się spadać w dół i wtedy uratował mu zdrowie, a może i życie poczciwy dwumetrowy „bambus”, inaczej „alpenstock’, czyli kij alpejski - nieodłączny towarzysz wycieczek narciarskich pionierów „białego szaleństwa” w Tatrach i Karpatach Wschodnich. Zaruski spadał w dół i nie potrafił się zatrzymać, prawdziwie była to „śmiertelna jazda”, jak o takich i podobnych chwilach pisał potem, po latach w Na bezdrożach tatrzańskich, książce godnej polecenia każdemu miłośnikowi gór. – Pierwsza myśl, stać, zatrzymać się. Ale jak? Narty leżą na lodzie bezwładnie. Wykręciłem się więc twarzą do lodu i „pazdury" zamknięte w grubych rękawicach wpiłem w podłoże. Skutek był taki, jak gdybym po szkle wodził palcami... Rozpacz. Stój, stać! – krzyczał mi instynkt samozachowawczy do ucha. Jechałem już bardzo szybko... Trzask prask – chmura śniegu, skończyło się. Nie, nie skończyło, bo lecę dalej, wcale nawet wygodnie leżę na śniegu i spadam... A może ta rzecz się dzieje na tamtym świecie? Nie, niedorzeczność, Czarny Staw przede mną, lecę do Czarnego Stawu, niezawodnie już spadłem ze ściany... ale cóż tam szoruje i dzwoni nade mną? Oglądam się, kij, mój własny, wzruszony widocznie moją niedolą popędził za mną, a że był mniejszy i bardziej śliski, więc mnie dogonił... Sięgnąłem ręką po niego, po chwili miałem go już pod pachą i prułem śnieg z całej mocy... uuf dobra była jazda, trochę tylko za prędka! Gorąco!... Uczestnicy wycieczki widzieli mój upadek i ze szczerym przerażeniem stwierdzili, że ze mnie już trup, albo, w najlepszym razie, nieboszczyk. Jakże byli zdziwieni, gdy wyjrzawszy u góry ze ścian progu, spostrzegli owego nieboszczyka, stojącego na nartach i zapalającego papierosa. Zaruski dokonał też zjazdu z Kościelca, który stał się na długo rekordem w polskiej turystyce narciarskiej. Był to początek, jakże modnego obecnie narciarstwa ekstremalnego. Mimo, że zasadniczo nie popierał nurtu zawodniczego i sportowego w narciarstwie, to wziął udział w pierwszych zawodach narciarskich, które odbyły się 28 marca 1910 r. na hali Goryczkowej. Zajął w nich trzecie miejsce w biegu tatrzańskim, poprowadzonym z Goryczkowej Przełęczy. Chodząc w góry, wyruszał podobno na wyprawy z dwudziestokilogramowym plecakiem, wracał z lżejszym, ale złośliwi twierdzili, że dokłada kamieni dla kondycji! Wiele wspinał się w Tatrach jako taternik, miał mnóstwo pierwszych przejść, a także dokonał III. przejścia południowej ściany Zamarłej Turni – najtrudniejszą drogą w tym okresie. Wspinał się też na Ostrym Szczycie, Mięguszowieckich, grani Hrubego, Czarnych Ścianach, Niżnich Rysach, Rohaczach – wszędzie go w Tatrach było pełno. Przypisywał Tatrom znaczenie społeczne, w czym znalazł wielu opozycjonistów, wśród których najmocniej krytykował go Roman Kordys. Warto dodać, że istotnym elementem górskiej działalności Mariusza Zaruskiego była także działalność speleologiczna – czyli penetracja jaskiń. W towarzystwie innych taterników zbadał między innymi Jaskinię Juhaską w Giewoncie, Jaskinię Magurską, gdzie odnalazł szczątki niedźwiedzi jaskiniowych, które przekazał zakopiańskiemu Muzeum, a także Jaskinię Kasprową Wyżnią i Niżnią.

Twórca TOPR

Życiowym pomnikiem Mariusza Zaruskiego stało się Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, czwarta tego typu organizacja ratownicza w Europie. Potrzeba jej istnienia, którą rozumiał Zaruski i jego bliski przyjaciel, Mieczysław Karłowicz, wynikała ze zmian w środowisku wspinaczy i taterników, którzy coraz częściej zaglądali samotnie w góry latem i zimą, zdobywając, już bez pomocy góralskiego przewodnika, coraz trudniejsze ściany i szczyty. Zaruski pisał: - Wynik łatwo było przewidzieć. Obok znakomitego, nadzwyczaj szybkiego rozwinięcia się taternictwa, które w ciągu kilku lat stanęło na poziomie zachodnioeuropejskiego, zaczęła w sposób zastraszający wzrastać liczba wypadków. Dlatego już w 1907 r. Zaruski z Mieczysławem Karłowiczem rozpoczęli starania o utworzenie organizacji ratowniczej. Jeszcze przed jej powstaniem zorganizował kilka wypraw, jednak czas potrzebny na zebranie ochotników był według niego stanowczo zbyt długi. Tracono wtedy prawie cały dzień. Wtedy to Zaruski, wraz z Karłowiczem napisali odezwę, która uzasadniała powstanie Straży Górskiej, która została opublikowana w prasie. Ogromny wpływ na przyspieszenie utworzenia tej organizacji miała tragiczna śmierć Mieczysława Karłowicza na stokach Małego Kościelca, gdzie 8 lutego 1909 r. Karłowicz zginął w lawinie podczas samotnej wycieczki narciarskiej. Ostatecznie władze namiestnictwa c.k zatwierdziły statut organizacji ratowniczej w dniu 29 października 1909 r., który to dzień należy uważać za moment założenia Pogotowia. Początki TOPR były trudne, trzon organizacji tworzyło 12. ratowników stałych, pierwszym Naczelnikiem został Zaruski, a jego zastępcą Klemens Bachleda. Zaruski kilkakrotnie proponował popularnemu Klimkowi objęcia kierownictwa Pogotowia, z racji jego wieloletniego górskiego doświadczenia, ale Bachleda odmówił. Do Pogotowia weszli najlepsi przewodnicy góralscy, „pierwsi z pierwszych” oraz taternicy: Klemens Bachleda, Henryk Bednarski, Stanisław Gąsienica-Byrcyn, Jędrzej Marusarz-Jarząbek, Jan Pęksa, Wojciech Tylka-Suleja, Szymon Tatar młodszy, Jakub Wawrytko, Mariusz Zaruski, Henryk bednarski, Józef Lesiecki, Leon Loria i Stanisław Zdyb. Zaruski pisał jednak z żalem, że do Pogotowia nie garnęli się taternicy „z wybitniejszych zamiejscowych zapisało się zaledwie kilku... ich pomoc była sporadyczna i dowolna, przychodzili kiedy chcieli i odchodzili tak samo”. Napisał regulamin Straży Ratunkowej TOPR, którą zorganizował w sposób wojskowy: - Bezwzględny posłuch był jej podstawą. W Straży Ratunkowej obowiązuje posłuch wojskowy, nie wolno nie spełnić rozkazu, ani krytykować zarządzeń Naczelnika i kierowników oddziałów, ani odmówić udania się na wyprawę. „Na „baczność” cisza bezwzględna. Członkowie Straży Ratunkowej (czynni) składają uroczyste ślubowanie gorliwej służby na ręce Naczelnika i obowiązani są bez względu na porę roku, dnia i stan pogody, stawić się na jego wezwanie i udać się w góry w celu niesienia pomocy zaginionym lub rannym.
Jeśli chodzi o stronę techniczną działalności Pogotowia to Zaruski wymyślił komendy, pomagające w sprawnym przeprowadzaniu akcji ratowniczych, sygnalizację wzrokową i słuchową, na wzór sygnalizacji morskiej, tworząc tzw. „tatrzański telegraf wzrokowy”, po nauce którego, za pomocą chorągiewek i ustalonych sygnałów oddziały Pogotowia mogły się porozumiewać ze sobą. W czasie poszukiwań Zaruski dzielił ratowników na oddziały, co najmniej po trzech ratowników w jednym. Członkowie poszczególnych oddziałów rozchodzili się w terenie i szukali zaginionych aż do skutku. Przy dłuższych poszukiwaniach stosował zasadę, że jeden oddział poruszał się granią, drugi trawersował ścianę mniej więcej w połowie jej wysokości, a trzeci szedł piargiem, u podstawy ściany, co zastosował między innymi w masywie Czerwonych Wierchów w czasie długich poszukiwań Aldony Szystowskiej w roku 1912. Zaruski wprowadził także zimowe szkolenie ratowników i przewodników tatrzańskich w jeździe na nartach. Na zachowanych fotografiach widać, że do poszukiwań zaginionych używał także psów. Z początku ważnym problemem była kwestia należytego zabezpieczenia finansowego Pogotowia. Zaruski rozwiązał go tworząc w roku 1913 tzw. fundusz żelazny Pogotowia, częściowo ze składek społecznych, pieniądze otrzymał także od komisji klimatycznej Zakopanego. Ratownicy nie pobierali pieniędzy za wyprawy – praca w Pogotowiu była honorowa. Wykorzystywał każdą okazję, by zasilić szczupłą kasę Pogotowia. Zaruski zajął się także zaopatrzeniem swych ludzi w jak najlepszy sprzęt ratowniczy: ubrania nieprzemakalne (peleryny z batystu Bilrotha lub Mossetiga), czekany (kupowane w sklepie Mizzi Langer w Wiedniu), haki, latarki, kuchenki spirytusowe, a na miejscu sporządzono apteczki podręczne, siatki do przenoszenia rannych, „bambusy”, woreczki na prowiant i inny drobniejszy ekwipunek. Staraniem Stanisława Barabasza wykonano drewniane szafki dla ratowników, w których mogli przechowywać swój sprzęt. Po zatwierdzeniu TOPR przez władze Galicji dokonano wyboru władz: przewodniczącym Pogotowia został dr Kazimierz Dłuski, jego zastępcą Stanisław Barabasz, Naczelnikiem Straży Mariusz Zaruski, zastępcą Klimek Bachleda, a lekarzem Pogotowia był dr Wacław Kraszewski.

Pierwsze wyprawy ratownicze

Zaruski jako Naczelnik wyznaczał moment rozpoczęcia wyprawy w ok. 1,5 godziny od otrzymania wezwania o wypadku, ratownicy zbierali się przy Dworcu Tatrzańskim, a Naczelnik dzielił wtedy „toprowców” na oddziały i wyznaczał ich kierowników. Członkowie TOPR zabierali ze sobą sprzęt ratowniczy, 15-20 minut zajmowało zakupienie prowiantu. Na akcje wyruszano powozami lub furkami góralskimi, a po dotarciu w pobliże miejsca akcji, oddziały, według marszruty opracowanej przez Naczelnika, rozchodziły się w różne strony w poszukiwaniu zaginionych. Akcja ratownicza trwała nieraz kilka dni, z dnia na dzień aż do odnalezienia turysty np. akcja poszukiwawcza po Aldonę Szystowską trwała ponad miesiąc. W czasie wypraw zimowych ratownicy szli na nartach i obowiązywał ekwipunek zimowy. Jeśli chodzi o dyscyplinę, to Zaruski z dumą powiedział kiedyś, że w ciągu pięciu lat jego pracy jako Naczelnika Pogotowia nigdy nie zdarzył się przypadek niesubordynacji lub niestawienia się na wyprawę, a sprawna „maszyna” Pogotowia, stworzona przez niego, działała bez zarzutu. Najcięższą wyprawą tego okresu była akcja poszukiwawcza po Szulakiewicza na północnej ścianie Małego Jaworowego Szczytu w sierpniu 1910 r., w której zginął Klimek Bachleda. Wyprawa ta została przeprowadzona w terminie od 5 do 16 sierpnia 1910 r. Podczas wspinaczki Stanisław Szulakiewicz odpadł od ściany i w wyniku odniesionych ran nie mógł poruszać się o własnych siłach. Po dotarciu do Zakopanego partnera Szulakiewicza, który stwierdził iż zostawił rannego kolegę w ścianie rozpoczęła się akcja ratownicza. Wyprawa była prowadzona w niezwykle ciężkich warunkach pogodowych, w czasie deszczu i burzy, które zmieniły ścianę Małego Jaworowego Szczytu prawie w siklawę (wodospad). Ranny taternik znajdował się w trzech czwartych wysokości ściany i ratownicy wspinając się do góry słyszeli jego głos. Toprowcy wprost zamarzali w ścianie, przemoczeni do nitki. Doszli do Szulakiewicza bardzo blisko, bo brakowało im tylko 80 metrów. Dalej, jak po latach pisał Zaruski – iść nie dali rady. Tylko Klimek Bachleda po wypoczynku poszedł dalej żlebem i jak się potem okazało, znalazł w nim swoją śmierć. Zaruski podjął wtedy niewątpliwie bardzo ciężką dla siebie decyzję o odwrocie, co równało się śmierci Szulakiewicza, ale o poruszaniu się wyżej nie było mowy, gdyż dalsze prowadzenie wyprawy mogło tylko powiększyć liczbę ofiar. Po poprawie pogody odnaleziono ciała Szulakiewicza i Bachledy i zniesiono je w doliny. Po zakończeniu akcji padło oskarżonie Zaruskiego o celowe spowodowanie śmierci „króla przewodników tatrzańskich”. Zaruski zażądał wtedy sądu nad sobą i ocenienia jego postępowania – sąd ten w składzie: prof. W. Kulczyński, dr A. Kuczewski prof. M. Smoluchowski oczyścił Naczelnika TOPR ze wszystkich zarzutów, a wyniki jego pracy opublikowano w gazetach zakopiańskich.
Zaruski doprowadził do tego, że Pogotowie TOPR od początku swego istnienia zostało zorganizowane na wysokim poziomie, za jego osobistym przykładem. Stale podnosił kwalifikacje przewodników. W dzień i w nocy, w pogodę i słotę, w łatwym terenie i najtrudniejszym, sam osobiście prowadził członków Pogotowia. W tym okresie przyjęto nowych członków do TOPR: przewodników – Jana Stopkę-Ceberniaka, Jana Obrochtę-Bartków oraz taterników – Pawła Kittaya, Stefana Mazurkiewicza, Janusza i Jerzego Żuławskich, Leona Lorię, Jana Małachowskiego, Konstantego Aleksandrowicza, Tadeusza Korniłłowicza i Józefa Oppenheima (ten ostatni zastąpił Zaruskiego jako kierownika Pogotowia i prowadził je w latach 1914-1939). Ratowników doszkalano na organizowanych co roku kursach, gdzie uczono ich posługiwania się nowym sprzętem, a dr Kraszewski uczył podstaw pomocy rannemu w terenie. Dlatego Zaruski, opuszczając Zakopane w 1914 r. mógł być spokojny - TOPR był organizacją wypróbowaną, miał za sobą ok. 20 akcji ratowniczych w terenie, zarówno latem jaki zimą. Oprócz działalności górskiej wiele pisywał na tematy tatrzańskie do zakopiańskich gazet, będąc współzałożycielem jednej z nich, tygodnika „Zakopane”. Prowadził zakrojoną na szeroką skalę działalność społeczną w wielu zakopiańskich instytucjach, jak w Towarzystwie Tatrzańskim. Jak pisze Witold Paryski w Wielkiej Encyklopedii Tatrzańskiej, o swe ideały prowadził długą i wytrwałą walkę.
Trzeba na koniec wyraźnie podkreślić, że Zaruski odcisnął się w historii Zakopanego i Tatr niezwykle silnie i pozytywnie – dlatego też w szopce zakopiańskiej Stanisława Hirschla nazwano go nie bez przyczyny „królem Tatr”, gdyż w dziejach zdobycia i poznania Tatr zaznaczył się naprawdę po królewsku".

Wojciech Szatkowski (Muzeum Tatrzańskie, Zakopane)

I Strona główna I Wiadomości I Kultura I Sport I Pogoda I Turystyka I Narty I Kościół I

I Radio Alex I Głos Ameryki I Z peryskopu... I DH Zakopane I Telefony I Apteki I

I Reklama I Ogłoszenia I Muzyka I Video I Galeria I Archiwum I O Watrze I