PODHALAŃSKI SERWIS INFORMACYJNY Podhalański Serwis Informacyjny WATRA
« Maj 2016 12345678910111213141516171819202122232425262728293031  

Tatry Zachodnie

Góry

Po wiosennych śniegach… wyrypa 16-17.04.2016

Czwartek, 5 maja 2016 r.
Autor: Wojciech Szatkowski

Podejście na Siwy ZwornikNadeszła wiosna. Najlepsza pora na piękne wyrypy narciarskie na nartach ski-turowych. Proponujemy dzisiaj dla Czytelników „Watry” coś wyjątkowego. Długa, całodzienna wycieczka narciarska na Starorobociański Wierch (2176 m) to jedna z najładniejszych ski-tur w całych Tatrach. Ją postaramy się opisać i pokazać. Najlepszym terminem do jej przejścia jest oczywiście wiosna: marzec – kwiecień. Wtedy, po wiosennych, sfirnowanych śniegach, możemy odnaleźć na stokach Starej Roboty mityczne narciarskie Eldorado. Wycieczka nasza trwała cały dzień. Wymagała dobrej kondycji (ponad 1200 m przewyższenia), właściwej oceny lawiniastości stoków. Sprzęt: narty ski-turowe, kask, lawinowe ABC i raki. W tym roku pokonałem ją w dniach 16-17 kwietnia z Marcinem Kusiem, narciarzem ski-turowym z Warszawy. Jak było? Poczytajcie.


W stronę Ornaku...

Marcin dociera do Zako ok. 7. Podziwiam go za to, że po całej słabo przespanej nocy ma siły na to by iśc na taką długą wyrypę. Ruszamy z Kir, jak husaria. Narty na plecakach, kijki w dłoń i do góry. Droga upływa szybko, pogoda jest świetna – nastroje takie same. Na Ornaku przekąszamy co nieco i ruszamy w góry.  Marcin pisze na swoim blogu: - Niebo niebieskie, a słońce przyjemnie grzało przez szybę busa, którym jechałem z Zakopanego do Kir. Z przyjemnością obserwowałem w pogodzie zupełnie inne zjawiska niż te, które przewidywały prognozy. Wojtek czekał przy wejściu do Doliny Kościeliskiej a na jego twarzy malowała się ta sama radość:„- Marcin prognozy nie potwierdzają się. Świetnie że jednak przyjechałeś”. Tak, miałem chwile zwątpienia, ale jestem i napieramy! Narty na plecaki, plecaki na plecy i w drogę po kolejną tatrzańską przygodę. W powietrzu wiosenny powiew wiatru i śpiew ptaków, a w głowie retoryczne pytania o warunki śniegowe i życzenia żeby pogoda wytrzymała. Dynamicznie i optymistycznie upłynęła droga na Ornak. W schronisku zostawiliśmy wszystko to co nie było przydatne w górach i zasiedliśmy do przepysznego śniadania. Obowiązkowo jajecznica. Do tego herbata na dwa sposoby. Zamówiłem zwykłą a Wojtek z brusznicami. Nie ukrywam, że lekko się zdziwiłem, ale kiedy posmakowałem wszystko stało się jasne. Znakomita! Może trochę wkurzają te owoce które są wyczuwalne podczas picia, jednak broni się smakiem. Wejdzie do mojego górskiego menu, a na Ornaku będzie obowiązkową pozycją obok szarlotki. Po jedzeniu sprawdziliśmy ponownie stopień zagrożenia lawinowego, prognozy na najbliższe godziny i husaria ruszyła przez Ornak na Siwy Zwornik – tak opisał pierwszy dzień naszej tatrzańskiej wyrypy Marcin.

Trzeba się uśmiechnąć do przeszłości. A więc? O takich wyprawach narciarskich tak pisał Józef Oppenheim „Opcio”: Ze szczytu Starorociańskiego skręcamy pod kątem prostym w lewo, zjeżdżamy samą granią, albo popod granią, stokiem spadającym ku Dolinie Raczkowej. (Józef Oppenheim, Szlaki narciarskie Tatr Polskich, Kraków 1936r.). Ukoronowaniem dawnego sezonu narciarskiego, mowa o latach 20. i 30., była „wyrypa narciarska”. Długa wycieczka na nartach z fokami, długa, nieraz kilkunastogodzinna tura. Nieraz trwająca kilka dni. Takie właśnie wyprawy w Tatrach organizowali pionierzy narciarstwa w tych górach: Stanisław Barabasz, Mariusz Zaruski, Józef „Opcio” Oppenheim, Henryk „Bednarz” Bednarski, Leon Loria, Stanisław Zdyb, Władysław „Kociuś” Ziętkiewicz i inni. Dzisiaj w dobie coraz szerszego zainteresowania zimową turystyką narciarską idea takiej „wyrypy narciarskiej” powróciła w pełnym wymiarze. I dobrze, że tak się stało. Bo sezon bez udanej „wyrypy” to sezon stracony. Marcin to wyczuł, nie przejął się prognozami pogody i... udało się.

Na nartach w górę..

Moja i Marcina propozycja na nasz dzień to właśnie taka wycieczka na nartach turowych na najwyższy szczyt w polskich Tatrach Zachodnich – Starorobociański Wierch (2176 m), słow. nazwa Klin. Kiedyś tak pisali o podobnych wyprawach Stanisław Zieliński i Wanda Gentil–Tippenhauer w legendarnej niemal książce „W stronę Pysznej”: - Koroną turystyki zimowej jest wyrypa narciarska. Nie wycieczka, ale wyrypa. Na wycieczce wiadomo, tędy, siędy. Na wyrypie wiesz gdzie chcesz dojść, ale czy cel osiągniesz, i kiedy tego dowiesz się dopiero po wyrypie. Będziesz dobrowolnie i z nieprzymuszonej woli pchał się pod nos lawinom, kurniawom i nawisom.” W 1910 r. taką „wyrypą” był narciarski rajd na trasie: schronisko na Pysznej – Ornak – Siwa Przełęcz – Starorobociański Wierch – Kończysty Wierch – Jarząbczy Wierch – Raczkowa Czuba – Trzydniowiański – Dolina Chochołowska. Trasę niniejszą pokonali w ciągu jednego dnia narciarze ZON TT (Zakopiański Oddział Narciarzy Towarzystwa Tatrzańskiego - klub założony w grudniu 1907 r.): Henryk Bednarski, Stefan Jaworski, Gustaw Kaleński „Tate” i Józef Lesiecki. Podczas tej wycieczki dokonano wejścia między innymi na nartach na Starorobociański Wierch (2176 m), który jest głównym bohaterem niniejszego tekstu. Starorobociański jest bowiem górą, z której prowadzi kilka interesujących zjazdów narciarskich.

Ważna uwaga: w razie zagrożenia lawinowego, wszystkie żleby przecinające szlak w Dolinie Starorobociańskiej są bardzo lawiniaste. Także żleb prowadzący na Siwą Przełęcz słynie z dużych lawin. Dlatego też trasa o której piszemy jest możliwa do przejścia dopiero po wiosennych, pewnych śniegach i przy niskim stopniu zagrożenia lawinowego. Jeżeli warunki są niekorzystne lub wręcz niebezpieczne, stanowczo jej nie polecamy, a nawet odradzamy. Ostrożnie tym terenom zaglądajcie w oczy. Tak pisał autor przewodnika ski-turowego po Tatrach, Józef „Opcio” Oppenheim. Miał rację. My idziemy trochę po jego śladach. Dalej posuwamy się z Siwej Przełęczy granią lub w jej pobliżu na Siwy Zwornik (uwaga, stromo, może będzie trzeba założyć raki, nieraz jednak udało się autorowi powyższego tekstu wejść na fokach na sam Siwy Zwornik). Z Siwego Zwornika skręcamy na zachód i podchodzimy na szczyt Starorobociańskiego W. Przy dobrych, wiosennych śniegach, można iść na sam szczyt na fokach, przy twardym śniegu zalecamy założyć na tym odcinku raki. Stromo. Czasami w razie oblodzenia warto też mieć czekan. Po ok. godzinnym podejściu z Siwej Przełęczy osiągamy szczyt. Góra słynie z ładnych widoków i warto chwilę odpocząć po długim podejściu, ewentualnie pofotografować, czy napić się herbaty. Przechodzimy strome podejścia (były trzy), podszczytowe zakosy i w wietrze wchodzimy na szczyt. Panorama urzeka, jak to w Tatrach. Na szczycie chwila odpoczynku. Generalnie przed zjazdem zalecamy odpoczynek. Odklejamy foki, wkładamy je do woreczka i do plecaka, przepinamy wiązania i ruszamy w dół. Skały na górze każą nam znieść narty ok. 50 metrów w dół. Potem: jazda.

Na nartach w dół...

Zjazd. Zjeżdżamy w wietrze wschodnią ścianą Starorobociańskiego. Z początku zręcznie lawirujemy między skałami. Potem śniegu jest więcej, jadę pierwszy, a Marcin pędzi za mną. Pozostawiamy na śniegu ładny ślad. Potem drugi zjzad. Tam z kolei czeka nas fantazyjne kręcenie pomiędzy smrekami i przejazd przez potok, ale zjazd doliną to też chrapka dla dobrego terenowca. To szus stromym holwegiem, albo jazda między smrekami, to przecież uciecha nie z tej ziemi! Jeśli chodzi o czas wyprawy na Starorobociański to trwa ona w zależności od wariantu i czasu trwania, długości odpoczynków, nawet od 8 do 10 godzin. Jest to więc dość długa i wymagająca wycieczka narciarska, na którą należy przeznaczyć cały dzień. Adresujemy ją do osób o średnim lub zaawansowanym stażu „turowym”, zwłaszcza ważna będzie umiejętność właściwej oceny warunków lawiniastych danego dnia i wybór właściwej trasy zjazdu. Ważne też jest przygotowanie kondycyjne, gdyż jest to bardzo długa tura. Można ją oczywiście skrócić rozpoczynając wyprawę np. ze schroniska na Polanie Chochołowskiej. Najlepiej iść na Starorobociański wiosną, w marcu lub kwietniu, a nawet z początkiem maja. Jednakże przy firnie zjazd ze Starorobociańskiego W. to jedna z najpiękniejszych wycieczek ski-turowych w rejonie Doliny Chochołowskiej, a może i w całych Tatrach Zachodnich. Najlepszym momentem do odbycia tej wycieczki jest okres: koniec marca – początek kwietnia, kiedy zleżały śnieg, najlepiej firn, jest gwarancją tego, że nie zejdzie lawina, chociaż 100 procentowej granicy nigdy nie ma. Cała trasa bowiem tej wycieczki, włącznie ze zjazdem, jest narażona na zejścia lawin śnieżnych. Stopień trudności: S2-. Pod względem trudności technicznych wycieczka średnio trudna. Natomiast pod względem kondycyjnym jest sporym wyzwaniem. Warto wcześnie wyruszyć, by mieć czas na wszystko, tj. fajne zjazdy i podejścia. Odpoczynki i zdjęcia. No i zjazd jest z gatunku tych, które się długo pamięta. Piękny i długi.

„Wiatr skutecznie zmotywował nas...”

Marcin tak opisał zjazd ze Starorobociańskiego: Wiatr skutecznie zmotywował nas do szybkiego zjazdu. Kilka zdjęć, smarowanie nart i śmigiem pojechaliśmy na dół. Pierwszy Wojtek, a ja za nim. Zachowaliśmy stosowne odległości, cały czas pamiętając o zagrożeniu lawinowym. Po drodze śnieg czasami nośny a czasami wielkie połaci namiękniętej brei. Czujnie, ale jeszcze z dużą przyjemnością z jazdy. Po drodze dokonaliśmy jeszcze jednego krótkiego podejścia i równie pełnego euforii zjazdu. Nadszedł nieubłagany czas powrotu.
W pełni zadowoleni z wrażeń jakie przyniósł dzień i realizacji planu, wkroczyliśmy w zacisze schroniska na Ornaku. Z wielkim apetytem zupa gulaszowa zniknęła z naszych talerzy, potem szarloka i upragnione piwo. Zimne bo takie smakuje najlepiej. Pozatym piwo po udanym dniu górskim ma zupełnie inny smak. Dodatkową atrakcją wieczoru był koncert zespołów
Browar Żywiec i Byle do Góry.   Taka wyrypa marzyła mi się od dawna.  W teamie z Wojtkiem stała się rzeczywistością. Myślę że przed nami jeszcze nie jedna wspólna wycieczka narciarska. Wielkie podziękowania należą się również gospodarzom schroniska Ornak za prawdziwie domową atmosferę i gościnność. Przy okazji przypomnę że w Schronisku na Hali Ornak jest muzealna "Izba Lorii" na wzór tej która była w nieistniejącym już schronisku na Hali Pysznej. Zachęcam do zwiedzania.

Powrót odbył się późnym popołudniem, byliśmy solidnie zmęczeni długimi podejściami, słońcem i towarzyszącym mu ciepłem. A w schronisku? Dwa koncerty. Lodowate piwo.  Posiady w długą noc z przyjaciółmi górskimi z Łodzi i z Warszawy. Bajka. Przecieram oczy. Atmosfera dawnej Pysznej jest wyczuwalna. Gitara. Świece. Uśmiechnięte twarze. Raj. A więc? Generalna myśl. Pyszna nie odeszła, jest w takie dni jak ten na Ornaku. To pewne. „Rypcium, pypcium” - powiedziałby Oppenheim. Oczy zamykają się same po wyrypie, czas iść spać. Koniec zabawy. Jutro trzeba dość wcześnie wstać. Kładziemy się w „16”. Za oknem wieje coraz silniejszy wiatr. Jak kiedyś na Pysznej – chciałoby się powiedzieć.

Powroty...

Spało się naprawdę dobrze. Drugi dzień wyprawy minął w podobnie przyjemny sposób. Było świetnie. Smakowało nam po wyrypie i piwo i jedzenie. Drugiego dnia wyprawy zaliczamy kolejne dwa piękne podejścia i zjazdy. Wracamy na Ornak. Hanka i Grzesiek Gąsienica-Daniel ugościli nas po królewsku. Liczymy na kolejną wyrypę narciarską w starym stylu za rok. Będzie wtedy - mam taką nadzieję - czas na kolejne spotkania w gronie łódzkich górskich przyjaciół. Agaty, Darka, Krzysia Pietruszewskiego, którego zapał do organizowania łódzkich Dni Gór, prelekcji i spotkań, godzien jest najwyższego uznania. Bardzo sobie cenię te znajomości. Na spotkanie Natalii i Łukasza i innych ludzi gór z Łodzi. Bo góry bez przyjaciół byłyby tylko stertą  kamieni. A tak? Są wspaniałe wspomnienia ludzi, których pasja do gór nie zna granic. Niezwykłej gościnności Hani i Grześka. Po takiej wyprawie kończę sezon bez żalu. Do następnej zimy! Relacja Marcina na jego blogu jest tu: http://marcinqs.blogspot.com/2016/04/wycieczka-narciarska-na.html

TEKST: Wojciech Szatkowski/Marcin Kuś

 

Zobacz w naszym sklepie:
  • Ludowe etui na tablet VIILudowe etui na tablet VIILudowe etui z ciemno-szarego filcu zapinane na rzep, kolorowy haft maszynowy. Etui nadaje się do przechowywania np. tabletu. Wymiary: szerokość 21 cm, długość 31 cm.
    60 zł
  • Magnes Folk na lodówkę XIMagnes Folk na lodówkę XIMagnes Folk łączy ze sobą motywy polskiej sztuki ludowej z motywami z regionu Podhala. Świetnie nadaje się na lodówkę. Jest doskonałą pamiątką z Zakopanego. Może też być...
    7 zł
  • Flakon szklany IVFlakon szklany IVOkrągły falkon szklany z ludowym motywem malowanym ręcznie. Wymiary: wysokość 13,5 cm, średnica 18 cm (średnica podstawy 13,5 cm)
    130 zł

Galerie zdjęć:


Powered by WEBIMPRESS
Podhalański Serwis Informacyjny "Watra" czeka na informacje od Internautów. Mogą to być teksty, reportaże, czy foto-relacje.
Czekamy również na zaproszenia dotyczące zbliżających się wydarzeń społecznych, kulturalnych, politycznych.
Jeżeli tylko dysponować będziemy czasem wyślemy tam naszego reportera.

Kontakt: kontakt@watra.pl, tel. (+48) 606 151 137

Powielanie, kopiowanie oraz rozpowszechnianie w jakikolwiek sposób materiałów zawartych w Podhalańskim Serwisie Informacyjnym WATRA bez zgody właściciela jest zabronione.