Prof.
dr hab. Stanisław Sierpowski
Dyrektor Biblioteki Kórnickiej PAN
Stan
badań nad biografią Władysława Zamoyskiego
Jesteśmy zgodni co do tego, że Władysław Zamoyski dobrze sobie zasłużył
na pogłębione studia nad jego losem, a zwłaszcza dziełem przezeń stworzonym.
Trudno nie przypomnieć opinii charakteryzującej go jako epigona XIX-wiecznej
polistopadowej emigracji. Był jednym z tych nielicznych w skali kilkunastomilionowego
narodu, którzy przypominali obcym o swym istnieniu, chociaż bez własnego
państwa. Był zarazem na tyle nietypowym przedstawicielem polskiej arystokracji,
że ani drzewiej ani współcześnie nie można mówić o tej warstwie społecznej
bez uwzględnienia jego dokonań, z dzisiejszej perspektywy wielkich,
po prostu pomnikowych.
Spośród
opracowań pokazujących Władysława Zamoyskiego w szerszym kontekście
własnego rodu oraz ludzi z jego sfery, wyróżniającą wartość mają opracowania
Andrzeja Kwileckiego poświęcone Ziemiaństwu Wielkopolskiemu. W opasłej,
prawie 600 stron liczącej książce z 2001 r. osobny rozdział poświęcony
został Zamoyskim, wśród których hr. Władysław był niewątpliwie najwybitniejszym
reprezentantem gałęzi wielkopolskiej. Wartość tego opracowania podnosi
wyborna znajomość źródeł, profesjonalnie przygotowane właściwe dla warsztatu
historyka, politologa, a przede wszystkim socjologa, który ostatnich
kilkanaście lat poświęcił na ukazanie środowiska dobrze mu znanego z
autopsji jako ostatniego z bardzo już dojrzałych (ur. 1928) męskich
potomków tego rodu. Rozdział o Zamoyskich liczy 40 stron książki dużego
formatu . Jest napisany ładną polszczyzną ukazując panoramę (to słowo
dobrze tu pasuje) postaw ziemiaństwa wielkopolskiego, wśród których
sylwetka Generałowej Jadwigi i jej syna Władysława jaśnieje zasłużonym
blaskiem.
Autor
tej książki daje nam też świetną charakterystykę 27-letniego dziedzica
przybyłego do Kórnika w 1881 r. pisząc, że nie tylko należał on do najbardziej
zasłużonych dla Polski przedstawicieli arystokracji przełomu wieków
XIX i XX., ale wyróżniał się zarazem oryginalnym sposobem bycia. Jego
patriotyzm, społecznikostwo, religijność, prostota w obejściu łączyły
się z dumą rodową, jaką niewątpliwie w sobie nosił; powyższe cechy w
połączeniu ze skromnością, humorem, barwnym językiem, jakim się posługiwał
i oryginalną, z daleka widoczną sylwetką (liczył 2 m. wzrostu), zostały
utrwalone we wspomnieniach, korespondencji, czasopismach i stały się
źródłem niezliczonych anegdot. W różnych, często bardzo trudnych sytuacjach,
wykazywał zadziwiającą pomysłowość, a w dyskusjach, polemikach, oficjalnych
rozmowach imponował refleksem, który pozwalał mu wyjść z nich z ostatnim
słowem .
Podobną opinię
znajdziemy we wspomnieniach ludzi ze sfer niższych.
Oto np. Feliks Osiński, pracownik w nadleśnictwie lasów kórnickich po
I wojnie światowej, także pisał o wzroście, dodając, że trzymał się
prosto, a siwa broda dodawała mu dostojeństwa, ubierał się do przesady
skromnie można by powiedzieć, że ubogo, nosił bardzo wyświechtane
ubranie w rodzaju surduta, zdaje się jedyne, jakie posiadał [
] nie
był zarozumiały z racji pochodzenia, był raczej super demokratyczny.
Miał różne dziwactwa, jadał tylko z głębokiego talerza i to tylko obiady
i kolacje. Jadąc w podróż zabierał w torbę kaszę i w butelce herbatę,
aby oszczędzić na wydatkach .
O szczególnie bliskich więziach łączących matkę czyli Generałową Jadwigę
z Działyńskich Zamoyską z synem Władysławem, o jej wpływie na jego życie
i poglądy piszą wszyscy autorzy. Ona sama wspominając swe wyjątkowo
długie życie wyznała: Moim marzeniem było dla kraju żyć, krajowi służyć,
o nim wyłącznie myśleć, jego wyłącznie kochać, jemu poświęcić siły,
zdolności, czas, majątek, zdrowie, życie, wszystko . Śmiem jednak twierdzić,
że problem domu rodzinnego nie doczekał się opracowania mającego dostatecznie
wysoką temperaturę. Jest zaś o czym pisać, bo w grę wchodziły relacje
zupełnie wyjątkowe, wyrażające się miłością syna całującego matczyną
rękę i upadającego do kolan po każdym dłuższym rozstaniu .
Wszyscy autorzy zwracają również uwagę na zgoła spartański styl życia,
skrajną oszczędność graniczącą ze skąpstwem, które wyrażały się bardzo
skromnym przyodziewkiem i więcej niż skromnym jedzeniem, podróżami w
klasie trzeciej (bo nie było czwartej), zakazem grzania w pokoju hotelowym
by zminimalizować opłatę za nocleg, rezygnacją z pomocy bagażowych niezależnie
od wielkości kufrów i waliz
W toku lat pogłębiała się troska, w końcu
swoista obsesja dotycząca przekazania posiadanego majątku narodowi w
jak najlepszym stanie. Bardzo jest znamienny wiele już razy cytowany
list z 1913 r., w którym pisał: Majątku, jaki mi Bóg w ręce oddał nigdy
nie uważałem za własność moją, lecz za własność Polski, w czasowem mojem
posiadaniu, własność, z której mi uronić niczego nie wolno, która Ojczyźnie
jedynie, a nie mnie służyć ma.
Na potrzeby moje osobiste nigdym z Kórnika centa nie wziął. Na zbytki
żadne nigdy sobie nie pozwalałem. Odmawiałem sobie wszystkiego, co mi
się nie wydawało wprost niezbędnem. Ale gdzie sądziłem, że sprawa tego
wymaga, wysiłków nie szczędziłem. Jedno miałem pragnienie gorące, by
wysiłki były skuteczne, a pomoc dana zmarnowaną nie została.
Dał Bóg czasem, że się powiodło skutecznie usłużyć, dopuścił, żem czasem
zaufał gdzie nie trzeba było i zawiódł się, powodując tem dotkliwe uszczuplenie
powierzonego mi dobra. Jak mnie to martwi, jak gryzie, tego nie jestem
w stanie wypowiedzieć. Nie chodzi tu o mnie, boć chyba wiesz, że mnie
niewiele potrzeba, ale o krzywdę wyrządzoną sprawie publicznej, której
służy i służyć ma wszystko czem rozporządzam .
Przejęcie dóbr kórnickich przez hr. Władysława Zamoyskiego z dużą kompetencją
opracowała w 1978 r. Zofia Nowak. Wykazała ona, że sytuacja materialna
wielkiej bądź co bądź własności była trudna, zgoła rozpaczliwa . Wątek
ten dobrze ujął esej Marcelego Kosmana noszący tytuł Kórnik i Morskie
Oko. Zamieszczono go w książce pt.: Opowieści Kórnickie jako jeden z
12 rozdziałów. Autor, znany z dobrego władania piórem, czego dowiódł
tropiąc losy bohaterów sienkiewiczowskiej Trylogii, przedstawił sylwetkę
hrabiego Władysława Zamoyskiego w interesującym kontekście tak historycznym
jak i sytuacyjnym. Czytelnika nie zawiedzie np. niewielki fragment poświecony
przejęciu spadku przez Władysława, który formalnie wielki, był jednak
efektywnie wysoce wątpliwy. Nie chodzi tylko o zadłużenie będące m.in.
skutkiem dobroczynnej ręki wuja Jana Kantego Działyńskiego, ale także
zobowiązań na rzecz żony Izabeli z Czartoryskich rezydującej w Gołuchowie
oraz matki darczyńcy czyli Tytusowej Działyńskiej. Wprawdzie obie panie
zrzekły się wkrótce posiadanych praw, ale przypisana im dożywotnia renta
równoważyła dochód z dóbr kórnickich. M. Kosman wzmiankuje też o niechęci
do Władysława spadkobiercy, ze strony rodziny pominiętej w testamencie.
Watek ten nie został w literaturze podniesiony w stopniu na to zasługującym.
Za kwintesencję trudnej sytuacji może wystarczyć fakt, że całe dochody
z majątku kórnickiego przejętego przez hrabiego Władysława pochłaniały
dożywocia Izabeli Czartoryskiej (żony spadkobiercy) oraz babki Tytusowej
Działyńskiej. Dramatyczną sytuację wzmagały pretensje krewnych niechętnie,
może nawet zazdrośnie patrzących na wyróżnionego spadkiem, chociaż bardzo
kłopotliwym. Na temat tych zawiści pisała Janina Żółtowska z Puttkamerów
w swym pamiętniku. Jak bowiem wynika z opublikowanego w tym roku jej
Dziennika, wiadomości o zapisie Kórnika i Zakopanego na fundację pod
patronatem rządu oraz biskupa gnieźnieńskiego wywołały jak pisze
wzburzenie całej opinii, nie tylko rodzinnej, ale dalszej, to jest miasta.
Księżna Manieczka uważa, że zostali skrzywdzeni Czartoryscy z Rokosowa.
Staś Zamoyski będzie nie wesół, biedni Grocholscy zostali pominięci.
Duch Kuźnic niestety na zakończenie okazał się nietwórczy, o co go zresztą
od dawna posądzałam. Mam wrażenie, że u nas niewystarczalność ludzi
cnotliwych uderza na każdym kroku. Adam słusznie powiedział, że nie
godzi się zapisywać majątku Ťzwierzęciu szkodliwemu i złośliwemu, jak
rządť. Nie wiadomo, jakie osobistości będą u władzy i jaki użytek z
fundacji uczynią, czy jest ona dość obwarowana. Rząd, który żadnych
tajemnic nie dotrzymuje, może również i zapisy sfałszować .
Władysław był właścicielem Kórnika przez 44 lata, ale tylko 9 tam mieszkał
i bezpośrednio zajmował się swoimi włościami. Nie dziwi przeto, że w
ówczesnej publicystyce często pisano, że Zamek w Kórniku czy Pałac Działyńskich
przy Starym Rynku w Poznaniu należą do Władysława Zamoyskiego z Zakopanego.
Pozostaje faktem, że to polityka germanizacyjna wymusiła opuszczenie
Kórnika i rozpoczęcia epopei zakopiańskiej, dzięki czemu zobowiązani
jesteśmy do wspólnej pamięci o tej wybitnej dla narodu osobie. Owa epopeja
zakopiańska jest nieźle opisana, ale warta i godna pogłębionych studiów.
Za Marcelim Kosmanem zwrócić trzeba uwagę na to, że współcześni mieli
do hr. Władysława pretensje, że za mało dbał o Bibliotekę Kórnicką ,
że zbyt słabe utrzymywał związki z Kórnikiem, a nazbyt zapatrzony był
w odległe terytorialnie cele . Chodziło oczywiście o Zakopane , na kupno
którego zapożyczył się w banku na 6% i zastawiając pięć folwarków z
kórnickiego klucza. Około 200 tys. spośród 750 tys. mk pożyczyła mu
matka, Generałowa Jadwiga, prowadząca później w Kuźnicach sławną Szkołę
Pracy Domowej Kobiet .
Najlepiej historiografia wypowiedziała się na temat roli hr. Zamoyskiego
w procesie o Morskie Oko. Problem ten w różnych wariantach i z różnym
nasileniem towarzyszył całemu XIX w. mając kilka momentów kulminacyjnych.
Każdemu z nich towarzyszyły polemiki prasowe, których ślady w formie
broszur są do dziś obecne w katalogach bibliotecznych. Duże zasługi
w tym dziele miał zwłaszcza krakowski Czas dziennik o uznanej pozycji
intelektualnej.
Prym w badaniach nad walką o Morskie Oko przyznać trzeba Zofii Nowak,
która z okazji 90-lecia sporu opublikowała artykuł w interesującym opracowaniu
zbiorowym, zredagowanym przez dra Jerzego M. Roszkowskiego oraz osobnej
książki w Krakowie w 1992 r. Tezą autorki było dowiedzenie wybitnej,
jej zdaniem decydującej roli jaką odegrał Władysław Zamoyski w trwającym
wiele lat sporze. Referując stan badań wzmiankuje o gustownie wydanej
w 1988 r. książce Zygmunta Laurentowicza, który eksponował zasługi górali,
a zwłaszcza Jana Burego całkowicie mijając się z prawdą. Wspomniana
mimochodem działalność Zamoyskiego pisze Z. Nowak jest w tej książce
wypaczona i tendencyjnie pomniejszana. A przecież udział górali tatrzańskich
w walce o Morskie Oko był na tyle znaczący, że nie potrzebuje upiększeń
.
Akuratność badań Zofii Nowak ujawniają przypisy, których w książeczce
małego formatu liczącej 157 stron jest blisko 500. Nie mają one przy
tym tylko charakteru odsyłaczowego. Znajdziemy w nich sporo istotnych
informacji merytorycznej natury. W sumie przypisy to niemal 20% objętości
książki. W tym wypadku nie jest to uwaga krytyczna, tym bardziej uszczypliwa.
Wspomniane wyżej opracowanie zbiorowe zredagowane przez Jerzego M. Roszkowskiego
zawiera w kwestiach tu nas interesujących trzy teksty. Obok Zofii Nowak
eksponującej rolę Władysława Zamoyskiego mamy artykuł dra Uniwersytetu
Jagiellońskiego Mieczysława Rokosza, który skupił uwagę na Oswaldzie
Balzerze oraz tekst redaktora całości piszącego o aktywności Towarzystwa
Tatrzańskiego . Trafność takiego doboru tematów, niezależnie od kilku
innych obejmujących różne aspekty funkcjonowania Morskiego Oka w życiu
narodu polskiego, uwypukla trwający od lat spór o miejsce powyższych
podmiotów w zwycięstwie polskim, mającym wówczas i później ogromne znaczenie
ogólnonarodowe. Odnotować jedynie pragnę, że w gruntownym tekście J.
Roszkowskiego wysokiej oceny doczekała się broszura pt. Spór Galicji
i Węgier o Morskie Oko napisana przez dra Stanisława Wróblewskiego na
polecenie Stałej Komisji Towarzystwa Tatrzańskiego nad sprawą tą czuwającą,
którą opublikowano w Krakowie w 1902 r. Dziwi jednak to, że osoba Zamoyskiego
w ogóle w niej nie występuje .
O trwającym, okresowo nasilającym się sporze o zasługi w sprawie Morskiego
Oka wzmiankują zarówno Mieczysław Rokosz jak i Ewa Słoka . Nie ulega
wątpliwości, że większą atencję wspomniani autorzy przywiązują do roli
prof. Balzera. Ich racje są istotne i znane. Za szczególnie ważne uznać
trzeba to, że to Wydział Krajowy, a nie hr. Zamoyski wybrał Oswalda
Balzera profesora Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie na reprezentanta
interesów Galicji. Wydział też ponosił koszta związane z przygotowaniami
do procesu oraz w czasie jego trwania. Z drugiej strony jednak w świetle
faktów zaprezentowanych przez Zofię Nowak spodziewałem się czegoś
specjalnego od prof. Balzera kiedy redagował swą książkę o procesie.
Tymczasem na stronie tytułowej książki Oswalda Balzera pt. O Morskie
Oko. Wywód praw polskich przed sądem polubownym w Grazu wydanej we Lwowie
w 1906 r. przechowywanej w Bibliotece Kórnickiej widnieje odręczna dedykacja
dla hr. Władysława Zamoyskiego z wyrazami wysokiego poważania ofiaruje
autor. Problem w tym, że w tekście drukowanym rola Władysława Zamoyskiego
nie została dostrzeżona. Sposobności po temu było wiele zwłaszcza we
wstępie, gdzie wymienia nazwiska kilkunastu osób, które krzątały się
około zgromadzenia jak największego materiału dowodowego [
]. Jednostki
prywatne, władze krajowe i władze państwowe współzawodniczyły ze sobą
w tej pracy .
Ten stale kołaczący się problem, nieco sztucznie podniecany przez część
zazdrosnych o swe historyczne zasługi Małopolan, rozwiali sami zainteresowani.
Oto bowiem pierwszą osobą, którą Zamoyski zawiadomił o definitywnym
zakończeniu procesu 6 maja 1909 r. był właśnie prof. Oswald Balzer.
W odpowiedzi na tę informację prof. Balzer napisał list godzien pamięci,
w którym m.in. zawarł takie słowa: Zawstydził mnie przy tym JWPan Hrabia
dopiskiem Ťwdzięcznyť; jeżeli kto, to ja i my wszyscy winniśmy wdzięczność
Jemu, za to że swoim energicznym długoletnim odporem utrzymał sprawę
w zawieszeniu, pokąd się pomyślnie załatwić nie dała, że zwrócił uwagę
całego społeczeństwa na jej doniosłość i przez to wzbudził dla niej
zainteresowanie szerokie. Ostatni akt, który się przed kilku dniami
rozegrał w Wiedniu, to ostatecznie także nie tylko sprawa prywatna JWPana
Hrabiego: dla nas wszystkich ponad kwestię prywatnej własności wysuwa
się tu znowu moment publiczny, że od posiadania pięknego kawałka ziemi
naszej wykluczono prusaka hakatystę. Serdecznie więc cieszę się i winszuję
JWPanu Hrabiemu tego nowego sukcesu: osobistego i publicznego zarazem
.
Najpoważniejszą jak dotąd próbą opisania życia i dzieła Władysława Zamoyskiego
jest teza doktorska Kazimierza Adamczyka, którą zrealizowano pod kierunkiem
prof. Bogumiły Kosmanowej na Wydziale Humanistycznym Akademii Bydgoskiej.
Obrona miała miejsce w 2001 r. Jej tytuł Działalność społeczno-kulturalna
Władysława Zamoyskiego zapowiadał, że w gruncie rzeczy chodzi o pełną
biografię Hrabiego, gdyż wyróżnione w tytule zakresy jego działań obejmowały
w swej istocie wszystko to, co w jego biografii zasługuje na omówienie.
Zresztą we wstępie czytamy, iż praca obejmuje całe życie hrabiego, a
w szczególności okres jego aktywnego dorosłego życia. Nie rości sobie
pretensji do pełnego i ostatecznego przedstawienia biografii Zamoyskiego.
Jest natomiast jedną z prób naszkicowania nietypowego, barwnego, przedsiębiorczego,
a zarazem skromnego wizerunku właściciela Kórnika .
Rozprawa Kazimierza Adamczyka, bogata w poboczne wątki nie do końca
zadawala z powodu młodzieńczych obaw o ścisłą wierność wobec poznanych
źródeł. Przesadę w tym zakresie widać np. przy okazji opisu wyprawy
do Australii, którą dość niefortunnie nazwano kaprysem młodego hrabiego
. Śledząc losy Władysława Zamoyskiego na odległym kontynencie autor
zbyt kurczowo trzymał się Dziennika podróży. Jego zapiski z trasy,
chociaż sumiennie prowadzone przypominają malarską technikę impresjonistów,
niestety zbiór wszystkich Ťplamekť (lakonicznych opisów) nie do końca
daje czytelnikowi pełny obraz pobytu .
Powyższe pretensje są bezzasadne, gdyż Dziennik miał służyć jedynie
za podstawę do relacji szerszej, pisanej w spokoju po zakończeniu podróży.
Taki zresztą jest charakter każdych tego typu notatek. Że taki zamiar
w ogóle był może świadczyć list Bronisława Zalewskiego do Władysława
Zamoyskiego z 28 października 1979 r. zachęcający do pisania, nawet
spraw powszechnie znanych bo u nas o Australii nic zgoła ludzie nie
wiedzą .
Z czystym sumieniem można wiec przyjąć, że dwuletnia wyprawa Władysława
Zamoyskiego do Australii, Nowej Zelandii i Stanów Zjednoczonych odbyta
w latach 1879-81 czeka na opracowanie, uwzględniające także zamkniętą
już dziś, a ciągnącą się kilkanaście lat sprawę szkieletu Aborygenki
przywiezionego przez Władysława Zamoyskiego i przechowywanego w Muzeum
Kórnickiego Zamku .
Kategoryczność powyższego sformułowania jest zasadna zważywszy, że w
sztandarowej książce poświeconej Polakom w Australii pióra Lecha Paszkowskiego
hrabiemu Zamoyskiemu poświęcono ledwie trzy, chociaż ważne strony. Cała
praca ma tych stron 344 i to dużego formatu .
Najpoważniejszym osiągnięciem w zakresie popularyzacji osoby Władysława
Zamoyskiego jest broszura Zenona Bosackiego opublikowana w 1986 r. przez
KAW. Nowe poprawione wydanie tego opracowania ukazało się w roku minionym
nakładem Biblioteki Kórnickiej. Jest wolą wydawcy, aby tytuł ten był
stale dostępny. Bardzo cieszy popularność tego tytułu na Podhalu, co
jest skutkiem zaangażowania Stowarzyszenia im. Władysława Zamoyskiego
oraz efektem rosnącej popularności dokonań Władysława Zamoyskiego wśród
całego społeczeństwa polskiego. Wielkie plany i niemałe już zasługi
ma w tym zakresie nasze współdziałanie oraz reaktywowana Fundacja Zakłady
Kórnickie.
Wspomniany już Kazimierz Adamczyk książkę Z. Bosackiego uznaje we wstępie
za bardziej popularno-publicystyczna niż naukową. Jest to trafna opinia
o ile przestawimy akcenty i zgodnie z profesją nie odmówimy Z. Bosackiemu
zacięcia publicystycznego, a wznowioną w roku minionym książeczkę zaszeregujemy
po prostu do popularno-naukowych. Poza wszystkim jest to zgodne z intencją
autora, który w nocie do wydania poszerzonego i poprawionego z 2002
r. nazywa swoją pracę broszurą. Nie miał przeto obowiązku umieszczania
przypisów ani bibliografii, co zresztą uczynił, chociaż bardzo oszczędnie.
Za trafną natomiast trzeba uznać krytykę ze strony K. Adamczyka, który
miał za złe Z. Bosackiemu, że brakowało mu obiektywnego spojrzenia
na pewne, a słabo udokumentowane odcinki życia hrabiego. Chodziło przede
wszystkim o prace w komisji wersalskiej , czyli wśród delegacji polskiej
zaangażowanej w prace konferencji pokojowej w Paryżu w 1919 r. Podzielić
trzeba pogląd, ze w tym wypadku zacięcie publicysty odniosło generalny
sukces nad znanymi nam i zweryfikowanymi źródłowo faktami. Sugestie
zawarte we wspomnieniach Heleny z Lubomirskich Gawrońskiej, która chętnie
odwoływała się do doniesień prasowych oraz zasłyszanych w gronie rodzinnym
wieści, zostały przejęte przez Z. Bosackiego bez oglądania się nawet
na zaprzeczenia osób związanych z linią Maurycego Zamoyskiego, istotnie
jednej z najpierwszych figur polskiej delegacji, tego który zastawił
swój majątek jako poręczenie kredytu przyznanego przez rząd francuski
na działalność delegacji polskiej w Paryżu z Romanem Dmowskim i Ignacym
Janem Paderewskim .
Także niżej podpisany starał się przekonać Z. Bosackiego, że hr. Zamoyski
ma dostatecznie wielkie i liczne zasługi dla sprawy narodowej , że nie
trzeba mu gronostajów z niesprawdzonych, może nawet naciągniętych faktów,
mających swe najpierwsze źródło w zbieżności nazwiska Zamoyski Maurycy
(1871 1939), XV ordynat na Zamościu, wiceprezes Komitetu Narodowego
Polskiego w Paryżu, ambasador RP w Paryżu w latach 1919-24 oraz Władysław,
syn bardzo znanego w Paryżu generała Władysława, ale zmarłego przed
półwiekiem!
Dla poznania narodowo-państwowej aktywność hr. Władysława w Paryżu roku
1919 nie wystarcza napisać, że ciężko pracował bo to można powiedzieć
o całym jego dorosłym życiu. Trudno też opierać się wyłącznie na ex
post pisanych wspomnieniach, w których zapewne jest sporo sytuacji prawdziwych,
ale także wątpliwych lub zgoła zasłyszanych. Sądzę, że kluczem do sprawy
mogą być stosunki wewnątrz rodu Zamoyskich, zwłaszcza dotyczące linii
Ordynatów Zamościa, których w KNP reprezentował Maurycy, przypomnijmy
wiceprezes kierowanej przez R. Dmowskiego instytucji, uznanej formalnie
przez rządy aliantów jako reprezentacja interesów polskich na Zachodzie
.
W kontekście omawianego problemu interesujące są efekty badań archiwalnych
przeprowadzonych w Bibliotece Polskiej w Paryżu przez dr Danutę Płygawko.
W 1996 r. Opublikowała listy tam odnalezione pisane przez Władysława
Zamoyskiego do Kazimierza Woźnickiego. Adresat był znaczącą personą
wśród paryskiej polonii zważywszy, że przez kilkanaście lat kierował
Agence Poloneise de Presse utworzonej w 1907 r. Przez Lwowską Radę Narodową.
Świetna orientacja Kazimierza Woźnickiego w polityce francuskiej była
wykorzystywana zarówno przez Centralną Agencję Polską działającą w Lozannie
oraz od 1917 r. przez KNP, gdzie był sekretarzem Erazma Piltza jednego
z kilku najważniejszych jego członków. Było to więc stanowisko pomocnicze,
bliższe działalności urzędniczej niż sensu stricte politycznej. Woźnicki
pozostał przede wszystkim publicystą, kolekcjonerem starych książek
i artykułów, zasiedziałą w Paryżu osobą godną zaufania, do którego chętnie
i często uciekała się Polonia z prośbami o pomoc w najróżniejszych sprawach.
Opublikowane 33 listy Władysława Zamoyskiego do Woźnickiego z lat 1908-23
przywiodły D. Płygawko do wniosku o wielkiej ich zażyłości, okazywanego
sobie szacunku i narodowego zaangażowania . Niestety owego narodowego
zaangażowania nie da się na podstawie opublikowanej korespondencji wyczytać,
także w ostatnich miesiącach wojny i konferencji pokojowej w Paryżu.
Charakterystyczne wszakże pozostaje pytanie zadane 16 listopada 1917
r. o to, czy p. Dmowski jest w Paryżu. Jeśli jest, gdzie mieszka?.
W nocie wydawcy listów podano, ze Roman Dmowski był w bliskich stosunkach
z Zamoyskim i Woźnickim . Z Woźnickim tak, z Zamoyskim także, ale Maurycym,
natomiast z Władysławem raczej nie, lub zapewne nie.
Opublikowane listy Władysława Zamoyskiego do Kazimierza Woźnickiego
sugerują drugo a nawet trzecioplanową rolę hr. Władysława w działalności
na rzecz odzyskania niepodległości. Z drugiej strony trzeba pamiętać,
że hr. Władysław Zamoyski, z matką oraz pozostałymi członkami rodziny
mieszkał na Wyspie św. Ludwika przy Quai dOrléans 6., a więc w posesji,
w której mieściła się Biblioteka Polska. Był to ich drugi obok kórnickiego
dom, gdzie mieli własny apartament, w którym urodziła się Maria i umarł
ojciec gen. Władysław. Próba wyświetlenia tej sprawy, raczej drobnej
z dziejowej perspektywy, poprzez dotarcie do zbiorów Biblioteki Polskiej
w Paryżu zakończyło się niepowodzeniem w związku z podjętym w maju 2002
r. kapitalnym remontem budynku Biblioteki. Zakres prac, jak również
napotkane trudności różnej natury, znacznie przedłużają termin z kończenia
prac. Archiwalia i inne bogactwa Biblioteki zostały spakowane i przeniesione
w inne miejsce.
Wspomnianej już kilka razy Zofii Nowak zawdzięczamy też oparte na gruntownej
kwerendzie opracowanie historii budowy kolei Chabówka Zakopane. Tekst
na ten temat, zamieszczony w 22 zeszycie Pamiętnika Biblioteki Kórnickiej
z 1988 r. jest stosunkowo obszerny, liczy bowiem 60 stron druku. O gruntownej
kwerendzie zaświadczają przypisy, których jest ponad 250. Z czystym
więc sumieniem można powiedzieć, że ten fragment dziejów regionu zakopiańskiego
z punktu widzenia roli Władysława Zamoyskiego w tym przedsięwzięciu
został dobrze rozpracowany i detalicznie opisany . O ile mi wiadomo
nowych, tym mniej rewelacyjnych źródeł do tego zagadnienia, ani nie
szukano, ani nie odnaleziono. Martwi zarazem, że autorzy książki pt.:
Stacja końcowa Zakopane wydanej nakładem Kolejowej Oficyny Wydawniczej
w 1999 r. ważąc się na opisanie stuletniej historii kolei zakopiańskiej
nie doczytali do końca lub nie zgodzili się efektami badawczymi Zofii
Nowak. Z historiograficznego punktu widzenia wynikającego z tematu naszego
seminarium wspomniana książka nie zasługiwałaby na wzmiankę, tym mniej
uwagę. Posłuży jednak dla wskazania, że droga historycznie dowiedzionych
faktów jest ciernista, zwłaszcza jeśli wytyczają ją publicyści, którzy
mają swoje miłości, nieraz także braki warsztatowe właściwe historykom
jakoby parających się nauką łatwą i przyjemną, dostępną dla wszystkich,
którzy tego zapragną. Piszę ostro bo autorzy książki o kolei dziękują
recenzentowi za sprawdzenie pracy pod względem zgodności historycznej
i udostępnienie ciekawych dokumentów; pani Zofii Nowak [
] za materiały
dotyczące budowy linii Chabówka-Zakopane i udziału w niej Władysława
hr. Zamoyskiego [
] . Pomijam tu kwestię wzmianki o p. Z. Nowak jako
dostarczycielu dokumentów, a nie autorze wspomnianego tekstu na temat
żywotnie interesujący autorów książki. Najgorsze jest to, że autorzy
powielają pogląd ukochanego przez Podhalan Włodzimierza Wnuka. Wskazuje
on bowiem na Andrzeja Chramca jako tego, który o Zamoyskim i jego matce
pisał z najgłębszym szacunkiem, niemal ze czcią podnosząc ich patriotyzm
i głęboką religijność . Problem w tym, że Z. Nowak dowiodła, że opinia
W. Wnuka powstała na podstawie wspomnień Chramca, w których swoja rolę
niepomiernie wyolbrzymił. Jego udział w budowie kolei konkluduje
Z. Nowak nie był wcale większy niż wielu innych sprzymierzeńców Zamoyskiego
.
Powielając niezasłużony dla Chramca wątek autorzy wspomnianej książki
pominęli natomiast rolę Kazimierza Zaleskiego dyrektora, krajowego biura
kolejowego jego jak pisze Z. Nowak ogromnemu zaangażowaniu osobistemu,
umiejętnościom fachowym i dyplomatycznym. Do tych dwóch indywidualności
ogranicza Z. Nowak rejestr osób, którym zawdzięcza powstanie najpiękniejszej
krajobrazowo linii kolejowej w Polsce autorka znająca źródła i jednocześnie
rozkochana w górach.
Zawsze z wdzięcznością witać trzeba dobrą popularyzację historii. W
odniesieniu do Władysława Zamoyskiego mamy już sporo tekstów pokazujących
go w popularno-naukowym ujęciu, ale z uwzględnieniem dobrej znajomości
literatury przedmiotu efektów badań kilkunastu historyków, którzy
poszukiwaniu prawdy poświęcili wiele czasu, nieraz całe zawodowe życie,
by przywołać wyróżniające dokonania Zofii Nowak. Z radością odnotować
trzeba wydaną w tym roku broszurę pt. Hrabia Władysław Zamoyski w 150
rocznicę urodzin pióra wspomnianego już Jerzego M. Roszkowskiego . Udaną
próbą rozszerzenia tego tekstu jest artykuł Roszkowskiego w Welkome
to Poznań "Wielkopolska z października tego roku. Zachęcą do lektury
i przemawia do wyobraźni tytuł tego artykułu skromny i bogaty, magnat
nad magnaty